Zielonoświątkowcy w biografii papieża
Edward Czajko
Pod koniec ubiegłego roku ukazał się polski przekład biografii papieża napisanej przez znanego korespondenta The New York
Timesa, z pochodzenia Polaka, Tada Szulca pt. Papież Jan Paweł II. Biografia. W książce tej wymienia się stosunkowo
często zielonoświątkowców, częściej niż jakiekolwiek inne wyznanie chrześcijańskie. Stanowi to dowód, że w wielu częściach
świata zielonoświątkowcy są poważną alternatywą wobec katolicyzmu.
"Jedni w ogóle odchodzą od Kościoła, inni dołączają do sekt protestantów (które Watykan określa mianem "ekstatycznych
sekt"), zwłaszcza do zielonoświątkowców - sądząc, iż znajdą tam więcej swobody i możliwości uczestnictwa w życiu religijnym.
Tak dzieje się zwłaszcza w Ameryce Środkowej i Południowej, w Meksyku i nawet w Afryce, gdzie Jan Paweł II tak bardzo stara się
rozszerzyć obecność Kościoła Rzymskokatolickiego" (s. 22).
Tutaj autor podaje, że Watykan nazywa zielonoświątkowców, choć nie tylko ich, "ekstatyczną sektą". Brzydko. Bo przecież z
drugiej strony wiadomo, że jego Sekretariat do Spraw Jedności Chrześcijan z przedstawicielami ruchu zielonoświątkowego prowadzi
oficjalny dialog, i że ruch zielonoświątkowy, pentekostalny - zwany ostatnio ruchem odnowy w Duchu Świętym - istnieje również w
Kościele Katolickim; i że katolicki ruch odnowy w Duchu Świętym zawdzięcza wiele - z czym się nie kryje - klasycznemu
pentekostalizmowi.
"W trzydzieści lat później, w 1994 roku, podczas odbywającego się w Rzymie Synodu Biskupów Afrykańskich, stanął Wojtyła
wobec problemu inkulturacji na znacznie szerszą skalę, łącznie z przyzwoleniem na małżeństwa plemienne obok ślubów kościelnych.
Większość biskupów była za inkulturacją, stanowiącą według nich warunek skutecznej ewangelizacji Kościoła Katolickiego -
szczególnie ważnej wobec gwałtownie wzrastającej aktywności islamu i protestanckiej sekty zielonoświątkowców na kontynencie
afrykańskim" /s. 211/.
Od zielonoświątkowców więc można nauczyć się i tego, co dla nich w wielu krajach nigdy nie było problemem, mianowicie
inkulturacji.
"W Stanach Zjednoczonych arcybiskup Rembert Weakland z Milwaukee, jeden z najbardziej cenionych ze względu na intelekt
amerykańskich hierarchów, przyznaje ze smutkiem: "Być może będziemy zmuszeni opuścić Kościół i podzielić go". Weakland, który
od 1977 roku pełnił posługę w archidiecezji Wisconsin (w stanie Wisconsin katolicy stanowią trzydzieści procent mieszkańców),
twierdzi, że tam, podobnie jak w całych Stanach Zjednoczonych, "spada uczestnictwo w życiu Kościoła, i to spada szybko".
Arcybiskup uważa, że "jedna czwarta wyznawców, jakich tracimy, przechodzi do zielonoświątkowców lub do kościołów protestanckich
(...) pozostałe trzy czwarte odchodzi do nikąd. Po prostu czuje, że "Kościół idzie zbyt wolno, nie podąża za życiem, i nic dla
mnie nie ma..." Spośród ludności amerykańskiej pochodzenia hiszpańskiego, której liczba w Wisconsin rośnie, dwadzieścia pięć
procent zaraz po osiedleniu się "przystępuje do grup zielonoświątkowców"" (s. 457).
Z tego wniosek, że ci ludzie znajdują w ruchu zielonoświątkowym coś, czego katolicyzm im dać nie jest w stanie lub dać
nie chce.
"Jeśli pieniądze mogą stanowić miarodajny wyznacznik, trzeba stwierdzić, że amerykańscy katolicy ofiarują na swój Kościół
mniej niż pozostali Amerykanie i mimo że mają wysokie dochody, plasują się na samym dole tabeli osób wspierających organizacje
religijne. Na przykład, przeprowadzone w 1993 roku badania wskazują, że rodziny należące do ewangelickich Zgromadzeń Bożych
(ang. Assemblies of God, zielonoświątkowcy - przyp. E.Cz.) dawały rocznie przeciętnie po 2985 dolarów na swój Kościół, a
katolicy tylko 815" (s. 458).
Zielonoświątkowcy hojnie dają na sprawę Bożą, sprawę głoszenia ewangelii, gdyż mają żywą świadomość jak sami zostali i są
przez Boga ubłogosławieni "w Chrystusie wszelkim duchowym błogosławieństwem niebios" /por. Ef 1,3/.
"Narażając się na zarzut uogólnienia, można stwierdzić, iż atrakcyjność grup protestanckich, a zwłaszcza
zielonoświątkowców, bierze się z ich swobodnych praktyk religijnych pozbawionych żądań doktrynalnych i hierarchicznej
organizacji Kościoła Rzymskokatolickiego. U ewangelików w obrządkach wierni biorą bezpośredni udział i mają całkowitą wolność
poglądów na kwestie polityczne czy teologiczne, jakkolwiek Kościół ten przykłada wielką wagę do rozwoju duchowości ("modlitwa w
Duchu") i oczyszczającej roli modlitwy. Mają też sztywny kodeks moralny. (...) Potężny odłam katolickiego kleru w Ameryce
Łacińskiej uważa, że protestanci są lepszymi chrześcijanami i, świadomie czy nie, próbuje się na nich wzorować, twierdząc, iż
Kościół może się rozwinąć raczej dzięki wiernym, którzy posiadają umysły otwarte, niż opierając się na rzeszach kobiet i
mężczyzn, którzy po prostu kroczą przez życie jako katolicy" /s. 40/.
A więc wysoka moralność i lepsze chrześcijaństwo: ewangelickie. W Ameryce Łacińskiej chrześcijaństwo ewangelickie, to
zielonoświątkowcy.
"I wreszcie papież dowiedział się, że przez ostatnie dziesięć lat 30 milionów brazylijskich katolików z ogólnej liczby
160 milionów zamieszkujących to państwo odeszło od Kościoła Katolickiego do zielonoświątkowców. A Brazylia jest przecież
najbardziej katolickim krajem na świecie" /s. 478/.
Chyba też tym należy tłumaczyć agresję niektórych ośrodków katolickich wobec ruchu zielonoświątkowego w Polsce. Czyż nie
lepiej jednak się przyjaźnić i prowadzić dialog?
Edward Czajko