• W ostatnim numerze
  • Numer 11-12/2008
- © "Chrześcijanin", nr 07-08/1997
Drukuj Wyslij adres A A A  

Zielonoświątkowcy w biografii papieża

Edward Czajko

Pod koniec ubiegłego roku ukazał się polski przekład biografii papieża napisanej przez znanego korespondenta The New York Timesa, z pochodzenia Polaka, Tada Szulca pt. Papież Jan Paweł II. Biografia. W książce tej wymienia się stosunkowo często zielonoświątkowców, częściej niż jakiekolwiek inne wyznanie chrześcijańskie. Stanowi to dowód, że w wielu częściach świata zielonoświątkowcy są poważną alternatywą wobec katolicyzmu.

"Jedni w ogóle odchodzą od Kościoła, inni dołączają do sekt protestantów (które Watykan określa mianem "ekstatycznych sekt"), zwłaszcza do zielonoświątkowców - sądząc, iż znajdą tam więcej swobody i możliwości uczestnictwa w życiu religijnym. Tak dzieje się zwłaszcza w Ameryce Środkowej i Południowej, w Meksyku i nawet w Afryce, gdzie Jan Paweł II tak bardzo stara się rozszerzyć obecność Kościoła Rzymskokatolickiego" (s. 22).

Tutaj autor podaje, że Watykan nazywa zielonoświątkowców, choć nie tylko ich, "ekstatyczną sektą". Brzydko. Bo przecież z drugiej strony wiadomo, że jego Sekretariat do Spraw Jedności Chrześcijan z przedstawicielami ruchu zielonoświątkowego prowadzi oficjalny dialog, i że ruch zielonoświątkowy, pentekostalny - zwany ostatnio ruchem odnowy w Duchu Świętym - istnieje również w Kościele Katolickim; i że katolicki ruch odnowy w Duchu Świętym zawdzięcza wiele - z czym się nie kryje - klasycznemu pentekostalizmowi.

"W trzydzieści lat później, w 1994 roku, podczas odbywającego się w Rzymie Synodu Biskupów Afrykańskich, stanął Wojtyła wobec problemu inkulturacji na znacznie szerszą skalę, łącznie z przyzwoleniem na małżeństwa plemienne obok ślubów kościelnych. Większość biskupów była za inkulturacją, stanowiącą według nich warunek skutecznej ewangelizacji Kościoła Katolickiego - szczególnie ważnej wobec gwałtownie wzrastającej aktywności islamu i protestanckiej sekty zielonoświątkowców na kontynencie afrykańskim" /s. 211/.

Od zielonoświątkowców więc można nauczyć się i tego, co dla nich w wielu krajach nigdy nie było problemem, mianowicie inkulturacji.

"W Stanach Zjednoczonych arcybiskup Rembert Weakland z Milwaukee, jeden z najbardziej cenionych ze względu na intelekt amerykańskich hierarchów, przyznaje ze smutkiem: "Być może będziemy zmuszeni opuścić Kościół i podzielić go". Weakland, który od 1977 roku pełnił posługę w archidiecezji Wisconsin (w stanie Wisconsin katolicy stanowią trzydzieści procent mieszkańców), twierdzi, że tam, podobnie jak w całych Stanach Zjednoczonych, "spada uczestnictwo w życiu Kościoła, i to spada szybko". Arcybiskup uważa, że "jedna czwarta wyznawców, jakich tracimy, przechodzi do zielonoświątkowców lub do kościołów protestanckich (...) pozostałe trzy czwarte odchodzi do nikąd. Po prostu czuje, że "Kościół idzie zbyt wolno, nie podąża za życiem, i nic dla mnie nie ma..." Spośród ludności amerykańskiej pochodzenia hiszpańskiego, której liczba w Wisconsin rośnie, dwadzieścia pięć procent zaraz po osiedleniu się "przystępuje do grup zielonoświątkowców"" (s. 457).

Z tego wniosek, że ci ludzie znajdują w ruchu zielonoświątkowym coś, czego katolicyzm im dać nie jest w stanie lub dać nie chce.

"Jeśli pieniądze mogą stanowić miarodajny wyznacznik, trzeba stwierdzić, że amerykańscy katolicy ofiarują na swój Kościół mniej niż pozostali Amerykanie i mimo że mają wysokie dochody, plasują się na samym dole tabeli osób wspierających organizacje religijne. Na przykład, przeprowadzone w 1993 roku badania wskazują, że rodziny należące do ewangelickich Zgromadzeń Bożych (ang. Assemblies of God, zielonoświątkowcy - przyp. E.Cz.) dawały rocznie przeciętnie po 2985 dolarów na swój Kościół, a katolicy tylko 815" (s. 458).

Zielonoświątkowcy hojnie dają na sprawę Bożą, sprawę głoszenia ewangelii, gdyż mają żywą świadomość jak sami zostali i są przez Boga ubłogosławieni "w Chrystusie wszelkim duchowym błogosławieństwem niebios" /por. Ef 1,3/.

"Narażając się na zarzut uogólnienia, można stwierdzić, iż atrakcyjność grup protestanckich, a zwłaszcza zielonoświątkowców, bierze się z ich swobodnych praktyk religijnych pozbawionych żądań doktrynalnych i hierarchicznej organizacji Kościoła Rzymskokatolickiego. U ewangelików w obrządkach wierni biorą bezpośredni udział i mają całkowitą wolność poglądów na kwestie polityczne czy teologiczne, jakkolwiek Kościół ten przykłada wielką wagę do rozwoju duchowości ("modlitwa w Duchu") i oczyszczającej roli modlitwy. Mają też sztywny kodeks moralny. (...) Potężny odłam katolickiego kleru w Ameryce Łacińskiej uważa, że protestanci są lepszymi chrześcijanami i, świadomie czy nie, próbuje się na nich wzorować, twierdząc, iż Kościół może się rozwinąć raczej dzięki wiernym, którzy posiadają umysły otwarte, niż opierając się na rzeszach kobiet i mężczyzn, którzy po prostu kroczą przez życie jako katolicy" /s. 40/.

A więc wysoka moralność i lepsze chrześcijaństwo: ewangelickie. W Ameryce Łacińskiej chrześcijaństwo ewangelickie, to zielonoświątkowcy.

"I wreszcie papież dowiedział się, że przez ostatnie dziesięć lat 30 milionów brazylijskich katolików z ogólnej liczby 160 milionów zamieszkujących to państwo odeszło od Kościoła Katolickiego do zielonoświątkowców. A Brazylia jest przecież najbardziej katolickim krajem na świecie" /s. 478/.

Chyba też tym należy tłumaczyć agresję niektórych ośrodków katolickich wobec ruchu zielonoświątkowego w Polsce. Czyż nie lepiej jednak się przyjaźnić i prowadzić dialog?

Edward Czajko

Artykuł jest własnością redakcji Miesięcznika "Chrześcijanin".
Przedruk dla celów komercyjnych możliwy jest po uzyskaniu zgody redakcji oraz podaniu źródła.
Do początku strony