Matka Boska?
Edward Czajko
"I rzekł mu ktoś: Oto matka twoja i bracia twoi stoją na dworze i chcą z tobą mówić. A On, odpowiadając, rzekł
temu, co mu to powiedział: Któż jest moją matką? I kto to bracia moi? I wyciągnąwszy rękę ku uczniom swoim, rzekł: Oto matka
moja i bracia moi! Albowiem ktokolwiek czyni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten jest moim bratem i siostrą, i matką"
Mt 12,47-50
Matka Boska? Znak zapytania, gdyż - moim zdaniem - tytuł ten nie ma uzasadnienia biblijnego. Jest to też tytuł obcy
ewangelicznemu chrześcijaństwu. Nie mają również podstawy biblijnej podobne tytuły, których mnóstwo uzbierało się z biegiem
stuleci, takie jak: "Ta, która podeptała węża", "Bogarodzica", "Matka Kościoła", "Matka Miłosierdzia", "Matka i Królowa
Świata", "Orędowniczka", "Pośredniczka Łaski", "Królowa Niebios" itp., i tym bardziej tytuł: "Królowa Korony Polskiej". Nowy
Testament mówiąc o Marii z Nazaretu, z której - poczęty z Ducha Świętego - narodził się Jezus Chrystus, nazywa ją "matką
Jezusa", "matką jego" (Jezusa) i raz ustami Elżbiety, matki Jana Chrzciciela - "matką mojego Pana" z akcentem na Pana, a nie na
matkę, bo Jezus Chrystus miał być Panem i Zbawcą Elżbiety i Marii, i naszym. Jezus nigdy nie nazywał Marii matką. Zwracając się
zaś do niej używał słowa: niewiasta. Znana wypowiedź Jezusa w Kanie: "Czego chcesz ode mnie, niewiasto?" (J 2,5), jest
chyba najbardziej energicznym wyrazem jego świadomego odcięcia się od ziemskich, ludzkich relacji.
Jak zatem doszło do tego, że Marię z Nazaretu, niewiastę obdarzoną przez Boga łaską, pokorną służebnicę Pańską zaczęto
nazywać Matką Boską (gr. theotokos - rodzicielka Boga, Bogarodzica)? Kult Marii jako Matki Boskiej doznał olbrzymiego
przyśpieszenia z chwilą, gdy Konstantyn Wielki uczynił chrześcijaństwo religią uznaną w cesarstwie rzymskim, a w praktyce
uprzywilejowaną (ks. J. Tischner - "(...) po edykcie mediolańskim: ktokolwiek chce mieć znaczenie na dworze cesarskim, niech
przyjmuje chrzest"), i kiedy masa "ochrzczonych" pogan - bo teraz modne było być chrześcijaninem - wlała się do Kościoła. W
ciągu tysięcy lat mentalność religijna ludów basenu Morza Śródziemnego i Bliskiego Wschodu została ukształtowana przez kult
Wielkiej Bogini Matki i boskiej dziewicy. Od czasów babilońskich do okresu późnego hellenizmu Wielka Bogini była czczona pod
wieloma różnymi postaciami. Nic dziwnego, że ludzie, którzy uprawiali jej kult niełatwo mogli się przystosować do dominacji
Boga jako Ojca i patriarchalnej struktury religijności judaistycznej przejętej przez wczesne chrześcijaństwo. Ta stara,
pogańska tradycja poszukiwała nowych możliwości wyrazu w Kościele i znalazła je w adoracji dziewiczej Matki Boga, w której
dokonała się tajemnicza unia boskiego Logosu i ludzkiej natury. Ludowa religijność wyniosłą Marię na pozycję, której jej nigdy
przedtem Kościół nie przyznawał. Zaczęto nazywać Marię: Theotokos (Boża Rodzicielka, Bogarodzica). A gdy ten tytuł
został zastosowany w odniesieniu do Marii przez Aleksandra z Aleksandrii (biskup w latach 311-326) stawał się teraz szeroko
rozpowszechniony - z wyjątkiem kół antiocheńskich - do tego stopnia, że cesarz Julian Apostata wyśmiewał chrześcijan za
ustawiczne jego używanie.
Mężem Kościoła w tym okresie, który sprzeciwił się używaniu tytułu Theotokos w odniesieniu do Marii był Nestoriusz z
Antiochii, którego w 428 roku cesarz Teodozjusz II powołał na stanowisko patriarchy Konstantynopola. Nie spodobało się to
Cyrylowi, patriarsze Aleksandrii (zm. 444), która zawsze rywalizowała o wpływy z Antiochią i Konstantynopolem. Cyryl więc, mąż
raczej nie mający skrupułów i nie przebierający w środkach, czekał na stosowną chwilę, by konkurenta utrącić. Nie musiał czekać
długo. Niedługo bowiem ktoś - nie wiadomo czy nieświadomie czy też w złym zamiarze - zapytał Nestoriusza, czy jest rzeczą
właściwą nazywać Marię Theotokos (Bogarodzicą). Nestoriusz odpowiedział, że jest to właściwe pod warunkiem, że temu
tytułowi towarzyszy tytuł: anthropotokos (rodzicielka człowieka), bo Maria urodziła dziecię o dwóch naturach. I dlatego,
by podkreślić jedność Chrystusa, lepiej nazywać ją: Christotokos (rodzicielka Chrystusa). To słowo uwzględniałoby dwie
natury w jednej Osobie Chrystusa. To swoje "odkrycie" Nestoriusz opublikował w liście wielkanocnym w 429 roku. Gdy Cyryl to
przeczytał stwierdził, iż znalazł skandal, na który czekał. Oskarżył Nestoriusza o głoszenie dwóch osób w Chrystusie.
Jak wiemy z historii Kościoła, w wyniku tego sporu doszło do zwołania Soboru Efeskiego w 431 roku. Na Sobór przybył
Nestoriusz w towarzystwie zaledwie 16 biskupów. Efez, gdzie kult Matki Boskiej był już głęboko zakorzeniony, przyjął go
chłodno, a nawet wrogo. Zebrany na ulicy tłum mnichów ubliżał mu i groził pobiciem, tak że zaszła potrzeba przydzielenia mu
ochrony wojskowej. Natomiast Cyryl, zwolennik tytułu Theotokos, wjechał jako tryumfator. Witany entuzjastycznie kroczył
pewny siebie, poprzedzany przez 50 biskupów, kler oraz uzbrojoną armię pachołków, marynarzy i ciurów. Demonstrowały również tam
jego diakonise. I nie czekając na przybycie delegacji antiocheńskiej, życzliwej Nestoriuszowi, otworzył Sobór. Jego
partykularny Sobór - uznany za dwa lata na skutek odpowiednich zabiegów politycznych za III Sobór Ekumeniczny - potępił
Nestoriusza. Ludność Efezu odpowiednio zaagitowana przez swego biskupa, Memnona, cały dzień czekała pod kościołem, gdzie
obradowano, a usłyszawszy wyrok, powtórzyła manifestację Efezjan - jak pisze starokatolicki historyk soborów - sprzed czterech
wieków /Dz 19,21-40/. Miasto iluminowano jak w święto narodowe, tłum zaś krzyczał: Theotokos! Theotokos! - podobnie jak
przed czterema wiekami: Wielka jest Artemida Efeska! I w ten sposób - jak pisze Jaroslav Pelikan, teolog luterański, profesor
uniwersytetu Yale w USA - "Matka Boska (Divine Mother) bocznymi drzwiami weszła do Kościoła". Nestoriusza zaś pozbawiono
funkcji patriarchy Konstantynopola i skazano na zesłanie.
Dzisiaj sympatia uczonych jest po stronie Nestoriusza. Wielu współczesnych teologów chciałoby rehabilitacji Nestoriusza jako
lepszego wyraziciela ewangelijnego obrazu Chrystusa. Max Thurian, teolog reformowany z Taizé, a kilka ostatnich lat przed
śmiercią duchowny rzymskokatolicki, uważał rehabilitację Nestoriusza za "możliwą, piękną i aktualną pracę ekumeniczną". Harold
O.J.Brown pisze: "Wcielona osoba według Nestoriusza była jedną osobą, a nie dwiema jak przypisywali mu jego krytycy. Nie
potrafił on jednak przekonać o tym innych. W rezultacie przeszedł do historii jako wielki heretyk, chociaż to, co on wyznawał
zostało potwierdzone w Chalcedonie". Podobnie niemiecki znawca Ojców Kościoła, Hans von Campenhausen, uważa, że Nestoriusz
nigdy nie uznawał za swoją naukę o "dwóch Synach Bożych", czym go obciążono. Można więc przypuszczać, że krytykom Nestoriusza
nie chodziło o chrystologię, lecz o to, że śmiał się sprzeciwić tytułowi Matka Boska.
Jak sprawa przedstawia się dzisiaj? Protestanci, chociaż uznają tzw. Sobory Ekumeniczne, to tytułu Matka Boska
unikają, będąc chyba zdania - wzorem Lutra - że Ojcowie Kościoła i Sobory nie były nieomylne (por. także: prof. Jerzy
Nowosielski, prawosławny - "Moim zdaniem autorytet poszczególnych soborów należy już w tej chwili poddać pod dyskusję"). U
katolików, choć w teorii jest rozróżnienie między kultem świętych i Marii, a czcią Boga, w praktyce Marii oddawana jest cześć
boska. U prawosławnych już bez zastrzeżeń Maria jest "królową nieba, której liturgia prawosławna przyznaje chwałę, jaka należy
się Bogu (theoprepes doxa)".
My, zielonoświątkowcy, Marię szanujemy, lecz do niej się nie modlimy, podobnie jak nie modlimy się do innych świętych Bożych
ludzi, i nie obdarzamy jej boską czcią. Unikamy też tytułu: Matka Boska, gdyż Maria była matką Bogaczłowieka. Rodzicielką
Chrystusa. Matką naszego Pana. Christotokos. Z tym, że jej matczyne prawa nie obejmowały Chrystusa dojrzałego i
działającego - jak przypomina nam cytowany na początku tekst Ewangelii Mateusza. Tym bardziej nie odnoszą się te prawa do
Chrystusa uwielbionego.
Kurt Aland, teolog niemiecki, m.in. wydawca greckiego tekstu Nowego Testamentu, w eseju poświęconym Nestoriuszowi pisze:
"Nie musimy wyjaśniać po czyjej stronie jest nasza sympatia. Jest ona po stronie Nestoriusza". Niżej podpisanego również.
Edward Czajko