• W ostatnim numerze
  • Numer 11-12/2008
Rozważania © "Chrześcijanin", nr 01-02/1999
Drukuj Wyslij adres A A A  

Jeszcze o homeopatii - ale nie tylko!

Marian Biernacki

W artykule pt. Homeopatia Autorki postawiły sobie za cel przedstawienie ogólnych zasad tej kontrowersyjnej metody leczenia, nie wdając się w ich ocenę, ani też nie wyciągając końcowych wniosków.

Celowo, w pierwszym wejściu z tym zagadnieniem na łamy PS, nie zajęliśmy żadnego konkretnego stanowiska, ażeby niczego nie sugerować i nie uprzedzać. Chcieliśmy pobudzić do myślenia, wywołać w naszym gronie dyskusję, czy homeopatia z chrześcijańskiego punktu widzenia jest spolegliwą metodą leczenia, czy też należy ją zdecydowanie odrzucić, choćby nie wiem jak była skuteczna.

Nie ukrywam, że spodziewałem się wielu reakcji. Myślałem, że rozdzwoni się telefon, że posypią się uwagi i pytania związane z tym artykułem. Tymczasem nic. W naszym środowisku zborowym cisza. Odebrałem w tej sprawie tylko jeden telefon. Zadzwonił br. Mirosław Nogaczewski, redaktor "Echa Zborowego" zboru zielonoświątkowego przy ul. Menonitów, alarmując, że artykuł jest zbyt neutralny w swej treści i może nawet stępić czujność duchową wierzących, bowiem za mało mówi o duchowej stronie homeopatii.

Brat M. Nogaczewski wraz z redakcyjną koleżanką, Beatą Jakubowską, dla pełniejszej oceny homeopatii, polecają lekturę książki pióra Samuela Pfeifera pt. "Czy zdrowie za wszelką cenę? Medycyna alternatywna a wiara chrześcijańska". Ukazała się ona w języku polskim nakładem wrocławskiego Wydawnictwa Effata w 1994 roku.

Samuel Pfeifer jest szwajcarskim lekarzem chrześcijaninem. Ocena homeopatii z punktu widzenia człowieka wierzącego w Boga. Oto podsumowanie jednego z rozdziałów jego książki (Czy zdrowie za wszelką cenę? Medycyna alternatywna a wiara chrześcijańska, Samuel Pfeifer, Wydawnictwo Effata Wrocław 1994 s. 100-101), traktującego o homeopatii:

Czy chrześcijanin winien przyjmować środki homeopatyczne?

Jest to naturalnie problem sumienia, który każdy, czytający tę książkę musi rozwiązać sam. Dla uniknięcia nieporozumień należy ponownie podkreślić, że nie każdy homeopata stosuje wyżej opisane praktyki. Poznałem terapeutów i lekarzy, którzy pragną przy pomocy środków homeopatycznych stosować po prostu tylko nieszkodliwą medycynę. Jednak niestety jest wielu innych, którzy jednoznacznie to pragnienie mieszają z praktykami magicznymi. (...)

Osobiście nie przypisywałbym samemu środkowi żadnej mocy okultystycznej. Jako magiczną należy traktować dopiero wiarę pacjenta w nadnaturalne kosmiczne moce lecznicze.

Jednak po tym wszystkim, co zestawiłem w tym rozdziale, nie mógłbym żadnemu z pacjentów przepisać środków homeopatycznych. Ten, kto to jednak czyni, często nie uświadamia sobie, jakie podłoże posiada ta nauka.

Odradzałbym zwłaszcza środki przekraczające potencję D6, gdyż poza tymi granicami istnieją już tylko mistyczne (jeśli nawet pseudonaukowo zabarwione) wyjaśnienia ich działania. Należy wystrzegać się szczególnie homeopatów, którzy używają wahadełka, czytają z ręki, magnetyzują lub leczą na odległość. Jednak pacjentowi trudno te praktyki rozpoznać.

Jak można stwierdzić, z jakiego źródła pochodzą środki homeopatyczne, które się połyka? Gdzie trzeba nam postawić słynną kreskę, czy używać środki homeopatyczne, czy trzymać się od nich z dala? Udzielenie odpowiedzi na to pytanie pozostawiam czytelnikowi, w obliczu skądinąd wątpliwego podłoża i działania tych środków. Rezygnacja ze środków homeopatycznych nie sprawi trudności, mając na uwadze to, że obecnie stoi do dyspozycji dostateczna ilość środków roślinnych, które bez zbędnego rozcieńczania i "potencjalizacji" wykazują działanie łagodne, bez skutków ubocznych.

Jeszcze bardziej jednoznaczne stanowisko zajmuje Emil Kremer w książce pt. "Słowo Boże otwiera nasze oczy" wydanej przez Towarzystwo Ewangeliczne w Poznaniu w 1991 roku, który nawiasem mówiąc, także poleca cytowaną wyżej książkę S. Pfeifera.

Domyślam się, że przynajmniej niektórzy czytelnicy spodziewają się, że przedstawię mój osobisty pogląd na kwestię stosowania środków homeopatycznych.

Mogę oczywiście zrobić w tym miejscu unik, tłumacząc, że absolutnie się na tym nie znam - i będzie to jak najbardziej prawdziwy powód. Nie jestem lekarzem. Jestem jednak duszpasterzem i ten fakt nie pozwala mi milczeć, gdy w grę wchodzi dobro duchowe moich braci i sióstr w Chrystusie. Nie siląc się więc na mądre wywody w tej materii chcę przedstawić moje osobiste stanowisko, a zrobię to w sposób obrazowy.

Moim zdaniem nasze podejście do homeopatii zawsze zależeć będzie od tego, kim jesteśmy w głębi swej duszy i to niezależnie od tego, jak wiele usłyszymy "za i przeciw" odnośnie do tej metody leczenia. I tylko z takiego punktu widzenia należy oceniać całą sprawę.

Oto ilustracja. Chcesz kupić samochód. Jedną z możliwości jest giełda samochodowa. Prosty i dobry sposób. Bezpośredni, bez dodatkowych kosztów. Słyszysz jednak, że na giełdzie można się natknąć na oszusta, że czasem trudno się zorientować, czy sprzedawany samochód nie jest przypadkiem skradziony. Ostatnio policja zrobiła obławę przy wyjeździe z giełdy i w ciągu zaledwie kilku godzin zatrzymała osiem skradzionych aut. Zaczynasz się więc wahać. Chcesz kupić samochód, ale nie chcesz dać się nabrać. Jeżeli jesteś chrześcijaninem, to dochodzi jeszcze inna kwestia. Giełda odbywa się w niedzielne przedpołudnie, w porze nabożeństwa. Wiesz, że niedziela - to dzień Pański, dzień poświęcony Panu. Masz sześć dni na pracę, na załatwianie ziemskich, własnych interesów, natomiast siódmy dzień tygodnia - to dzień wypoczynku i bliskiej społeczności z Bogiem. Najlepiej spędzić go w gronie innych dzieci Bożych.

Wiesz o tym, a jednak się wahasz i zastanawiasz się co zrobić. I jaką decyzję w końcu podejmujesz? To zależy od tego, kim jesteś w głębi swojej duszy.

Jeżeli nie masz mocnego kręgosłupa etycznego, a masz słabość do tzw. "dobrych interesów" i chodzi ci przede wszystkim o to, by zdobyć jak najdroższe za jak najmniejszą cenę - to będziesz ryzykować. Podejmiesz ryzyko zostania oszukanym oraz ryzyko jeszcze jednego kompromisu o charakterze duchowym, czyli opuszczenia niedzielnego nabożeństwa. Jeżeli natomiast jesteś człowiekiem duchowo odrodzonym, masz prawe i bogobojne serce - to wystarczy ci już fakt, że interesy na giełdzie mogą być niejasne i zdecydowanie nie będziesz chciał z takim miejscem mieć cokolwiek wspólnego. Wybierzesz raczej trochę gorsze, albo trochę starsze, ale za to z wiadomego źródła i bez ryzyka nieposłuszeństwa Słowu Bożemu. I wcale nie będziesz chciał przez to powiedzieć, że wszyscy kupujący na giełdzie samochodowej - to ludzie niemądrzy, a każda transakcja tam dokonana jest nieuczciwa. Nie. Po prostu nie chcesz kupować w miejscu, gdzie zachodzi niebezpieczeństwo zetknięcia się z nieuczciwością, a do tego trzeba płacić cenę kompromisu o charakterze duchowym.

W podobny sposób patrzę właśnie na homeopatię. Jest w niej dla mnie coś niejasnego, coś ciemnego. Tak więc, chociaż nie twierdzę, że ktoś leczący się środkami homeopatycznymi, robi coś złego, sam nie chcę po nie sięgać. Lubię brać udział w tym, co jest dla mnie czytelne i oczywiste. Lubię jasne sytuacje, bo jestem synem światłości.

Jest to dla mnie oczywiste, że człowiek chory podlega silnej pokusie, by sięgnąć po środki obiecujące poprawę zdrowia, a nawet zupełne wyleczenie choroby i to bez skutków ubocznych. Zupełnie podobny mechanizm pokusy jak propozycja zakupu wyjątkowo taniego magnetowidu na rynku. Tak bardzo taniego, że aż trudno wierzyć, że z uczciwego źródła. I chociaż nie w każdym przypadku źródło jest nieuczciwe, to jednak wielu prawych, uczciwych ludzie nie ugania się za takimi "rewelacyjnymi" okazjami. Raczej w ogóle nie kupią, niż mieliby mieć odczucie, że stają się uczestnikami jakiejś nieuczciwości.

Myślę, że wielu wierzących ma taki duchowy kręgosłup, ma w głębi duszy wypisane takie normy wiary i godności, że z uwagi już choćby na tę tajemniczą skuteczność homeopatii, nie będą sięgać po jej środki. Raczej wybiorą tradycyjne, choć z pewnością mniej obiecujące metody leczenia, wcale nie potępiając przy tym, i nie odsądzając od wiary tych, którzy w lekach homeopatycznych nie widzą niczego złego.

Podejście do takich niejednoznacznych spraw zależy bowiem od tego kim się jest w głębi serca, jak jesteśmy wychowani i ukształtowani duchowo. Ja osobiście, z racji mojej konstrukcji duchowej i psychicznej raczej zajmuję jasno określone, zasadnicze stanowisko, nie asekurując się na wszelki wypadek. Ci, którzy mnie znają, bardzo szybko, nawet bez słów, mogą się zorientować, czy jestem za, czy przeciw.

Ale są też bracia i siostry, którzy unikają postaw zasadniczych i jednoznacznych i przecież mają do tego prawo. Nierzadko jest to mądrzejsze. Dlatego chcę uszanować takie ich podejście do sprawy. Nie spodziewam się, że wszyscy będą myśleć o homeopatii podobnie. Przedstawiłem swoje stanowisko, bo pomyślałem, że powinniście wiedzieć, co na ten temat myślę.

Kończąc pragnę podziękować Dorocie Sosnowskiej i Elżbiecie Gajewskiej, że zadały sobie trudu, by zapoznać nas z ogólnymi zasadami homeopatii, nie zajmując jednocześnie stanowiska w tej sprawie.

Tylko takie przedstawienie tematu stworzyło czytelnikom możliwość osobistego przemyślenia tej kwestii, bez żadnego nacisku i sugestii Autorek. Być może dlatego właśnie nie rozgorzała wśród nas zażarta dyskusja, bo nikt nikomu nic nie narzucał.

PS: Właśnie się zastanawiam, czy to aby nie lepiej, że takiej zażartej dyskusji o homeopatii w naszym gronie nie było.

Marian Biernacki


Autor jest pastorem zboru KZ "Nowe Życie" w Gdańsku.

Artykuł jest własnością redakcji Miesięcznika "Chrześcijanin".
Przedruk dla celów komercyjnych możliwy jest po uzyskaniu zgody redakcji oraz podaniu źródła.
Do początku strony