Rezultaty namaszczenia
Michał Hydzik
Aby poznać rezultaty namaszczenia nieodzowne jest przypomnienie sobie składu oleju używanego do namaszczania. Został przez
Boga ściśle określony i przekazany Mojżeszowi (2Moj 30,23-25). Tak więc olej miał się składać aż z pięciu różnych elementów:
wybornej mirry, wonnego cynamonu, wonnej trzciny, z kasji i oliwy z oliwek. Trzy pierwsze składniki miały właściwości
"najprzedniejszych wonności", dwa pozostałe posiadały, między innymi, właściwości nabłyszczające. Taką właśnie miksturę
wylewano na głowę pomazańca najczęściej z rogu, czasem z dzbana. Jak informuje Psalm 133, spływał on po ciele namaszczonego aż
do krańców jego szat, nasączając je swoimi właściwościami.
Wniosek stąd oczywisty: od tego momentu wokół namaszczonego człowieka unosiła się znakomita woń olejku. Gdziekolwiek się on
pojawił, zapach sprawiał, że ludzie uświadamiali sobie, iż w ich obecności przebywa albo przebywał pomazaniec. Należy
podkreślić, że unosząca się woń była wonią olejku, a nie namaszczonej osoby.
Tak więc pierwszym rezultatem namaszczenia jest wydawanie właściwej, najprzedniejszej woni, co jest utożsamiane ze
świętością i przemianą życia tego, kto został namaszczony. Bowiem olej najpierw wsiąkał w jego szaty, następnie namaszczał jego
ciało tak, że on sam pierwszy doznawał jego działania, a dopiero potem tą znakomitością mogli rozkoszować się inni. Nie za
pomocą symbolu, ale w sposób bezpośredni prawda ta została przekazana pierwszemu namaszczonemu królowi Izraela, Saulowi. "I
zstąpi na ciebie Duch Pana (...) i przemienisz się w innego człowieka" (1Sm 10,6).
Analizując postawy uczniów Pana Jezusa możemy zauważyć zdecydowaną różnicę w ich reakcjach po namaszczeniu. Wcześniej nie
zauważa się u nich owej świętej odwagi, z jaką występowali po zstąpieniu Ducha Świętego. Dokonana przez Ducha Świętego
przemiana zawsze upodabnia namaszczonych do Mistrza. Już w Starym Testamencie namaszczenie, które przejął Elizeusz od Eliasza
upodobniło go do jego nauczyciela (2Krl 2,13). Pierwsi chrześcijanie nie bez powodu nazwani zostali w Antiochii
"chrześcijanami" (Dz 11,26). Widocznie sposób ich życia upodobnił się do Chrystusa. Piękno Jego życia, albo, jak pisze apostoł
Paweł, "woń Chrystusowa" była ich charakterystyczną cechą.
W moim przekonaniu współczesne chrześcijaństwo, a zwłaszcza to zielonoświątkowo-charyzmatyczne za mało akcentuje sprawę
przemiany życia ludzi wierzących. Podkreśla się głównie fakt otrzymania dzięki namaszczeniu mocy, ale zapomina się, że moc ta
zmienia przede wszystkim tego, kto został namaszczony. To jego życie w pierwszym rzędzie nasyca się olejem, on jest świadomy
jego dotyku, nawilżenia i on jako pierwszy czuje znakomitą wonność owej "wybornej mirry" - Ducha Świętego. Oczywiście, człowiek
namaszczony może w sposób nieodpowiedzialny całkiem skutecznie blokować usiłowania Ducha Świętego w doprowadzaniu go do
wewnętrznej przemiany. Może nie pozwalać "olejowi" nasączać go, spływać po nim. Dlatego Paweł powiada, że przemiany doznają
tylko ci, którzy otwierają się, na działanie Ducha Świętego (2Kor 3,18). Inni, którzy poprzez zamykanie się, zawężają
możliwości dopływu namaszczenia, przemieniają się tylko częściowo, albo i wcale.
Rzecz jasna, że w namaszczeniu zawarta jest również i moc. "Weźmiecie moc Ducha Świętego" - powiedział Pan Jezus (Dz
1,8), ale Bóg oczekuje przede wszystkim na to, aby życie osoby namaszczonej było czyste, przemienione i godne świętego
namaszczenia. Moc zaś, którą otrzymujemy w namaszczeniu, dawana jest dla określonych celów. Najlepiej można poznać te cele
poprzez prześledzenie służby i skutków namaszczenia w życiu Jezusa, bowiem otrzymaliśmy ten sam "płaszcz", to samo
namaszczenie. To nie jest inny Duch, to jest ten sam Duch Święty, który namaścił Głowę Kościoła - Chrystusa, a teraz spływa i
na Jego Ciało - Kościół. Ta sama rosa Syjonu spada zarówno na wierzchołki, jak i doliny Hermonu (Ps 133).
W życiu Pana Jezusa wyróżnić możemy wiele celów namaszczenia, a wśród nich te:
- zwiastowanie Dobrej Nowiny (Iz 61,1; Łk 4,18),
- ogłaszanie jeńcom wyzwolenia (Iz 61,1; Łk 4,18),
- wypuszczanie uciśnionych na wolność (Łk 4,18),
- uzdrawianie chorych (Łk 4,18; Dz 10,38),
- pocieszanie zasmuconych (Iz 61,2-3),
- niszczenie dzieł diabelskich (1J 3,8),
- usuwanie zwątpienia i dodawanie otuchy (Iz 61,3),
- udzielanie autorytetu nad diabłem i złymi duchami (Dz 10,38).
Z wdzięcznością i pokorą pozwalam sobie zauważyć, że namaszczenie, które zstąpiło na Elizeusza powodowało większe - w sensie
możliwości - skutki niż w życiu Eliasza. Więcej ludzi zostało uzdrowionych, całe armie zostały powstrzymane, a jego wpływ na
rozmaite okoliczności był znaczniejszy. Bez wątpienia sprawiło to namaszczenie, które na nim spoczęło, ale działało ono niejako
w łatwiejszych okolicznościach. Eliasz jako prekursor utorował Elizeuszowi możliwości, przygotował drogę, stworzył dobrą
pozycję wyjściową. Elizeusz nie musiał już w takim stopniu przełamywać ducha niewiary i bałwochwalstwa, gdyż wcześniej, jeszcze
za życia Eliasza, lud spontanicznie wołał: "Jahwe jest Bogiem, Jahwe jest Bogiem!" (1Krl 18,39 BW-P).
Nasz Pan pod działaniem namaszczenia rozpoczął i przygotował nam drogę: pokonał diabła, obwieścił Bożą amnestię, udzielił
Kościołowi mocy i autorytetu oraz zapowiedział, że to, co On czyni i my czynić będziemy, a nawet skutki naszej służby będą
większe (J 14,12). Jakże też bardzo powinniśmy być Bogu wdzięczni za tych wszystkich, którzy żyli i działali przed nami:
przełamywali opory i sprzeciwy, przygotowując nam grunt do skuteczniejszej służby.
Reasumując tę część moich rozważań na temat namaszczenia, chcę z całym naciskiem podkreślić raz jeszcze, że Bóg Eliasza i
Elizeusza nie zmienił się, pozostaje nadal Bogiem cudów i przełomów. Nie zmieniło się także i Jego oczekiwanie co do naczyń,
których używa dzisiaj. On pragnie, aby Jego naczynia, przez które ma przepływać moc namaszczenia, były przemienione i czyste
(2Tm 2,21).
Michał Hydzik