Margines jest marginesem
Edward Czajko
"A niech nikt z was nie cierpi jako zabójca albo złodziej, albo złoczyńca, albo jako człowiek, który wtrąca się do
cudzych spraw. Wszakże jeśli cierpi jako chrześcijanin, niech tego nie uważa za hańbę, niech raczej tym imieniem wielbi Boga"
(1P 4,15-16)
Po dwuczęściowej książce byłego duchownego rzymskokatolickiego w Polsce pt. 'Byłem księdzem', w pewnym okresie bestsellerze,
oraz po filmie brytyjskiej reżyser (chodzi o kobietę) pt. 'Ksiądz', przedstawiających margines wśród duchowieństwa
rzymskokatolickiego (margines, bo przecież, jak wiadomo, nie każdy ksiądz jest kobieciarzem czy homoseksualistą), przyszła
kolej na opis marginesu zielonoświątkowego czy, szerzej, charyzmatycznego. Mam tu na uwadze dwa filmy amerykańskie, które
niedawno pojawiły się na naszych ekranach. Film 'Apostoł' w reżyserii Roberta Duvalla, który też gra w nim tytułową rolę, był
wyświetlany w kinach, zaś 'Cudotwórcę' (tytuł angielski: Leap of Faith - 'Skok wiary') nadano w pierwszym programie Telewizji
Polskiej. Na filmie 'Ksiądz' w kinie na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie frekwencja była dość duża, a przed kinem
demonstrowały starsze panie z różańcami w rękach. Jeśli zaś idzie o 'Apostoła', to zarówno w kinie frekwencja była, na każdym
seansie, najwyżej kilkunastoosobowa, jak i przed kinem nie było żadnej demonstracji. 'Cudotwórcę' (reżyser: Richard Pearce), z
kolei, nadano w telewizji w najlepszym czasie antenowym, bo zaraz po głównym wydaniu 'Wiadomości'. Książkę przeczytałem, a
wszystkie trzy filmy obejrzałem.
Cóż powiedzieć w związku z dwoma ostatnimi filmami, gdyż głównie one nas obchodzą? Rzecz jasna, filmy te na pewno
przedstawiają jakiś margines wśród duchowieństwa i innych działaczy ruchu zielonoświątkowego, a może raczej szerszego ruchu
neopentekostalnego czy charyzmatycznego. Z pewnością też taki margines częściej można spotkać, jak mówi doświadczenie, w
środowisku grup independentnych, niezależnych, gdzie lokalne przywództwo nie ma nad sobą żadnej kontroli ze strony przełożonych
w Panu. Wtedy podległym ludem - jeśli się chce - łatwo manipulować. Bo w innym przypadku trudno sobie wyobrazić, by kaznodzieja
z 'Apostoła' po tym, co się stało z nim i jego zborem, po prostu zniknął i zaczął działać gdzieś na innym terenie bez wiedzy
swoich przełożonych, nawet w tak rozległym kraju jak Ameryka. W każdym razie warto filmy obejrzeć, aby i w przyszłości podobny
margines wśród nas był jak najwęższy.
W związku z 'Apostołem' pojawiło się kilka recenzji w różnych czasopismach. Większość była obiektywna i nie zniesławiająca
ruchu zielonoświątkowego. Tylko jedna recenzja uległa grzechowi uogólnienia. Zareagowałem na nią następującym listem do
redakcji (przytaczam obszerne fragmenty swego listu): '(...) zastanawiam się dlaczego K.K. (tu było pełne imię i nazwisko
recenzenta - przyp. obecny) pisząc recenzję amerykańskiego filmu pt. 'The Apostle' musiał zniesławić wyznanie zielonoświątkowe,
drugie - co do liczby wiernych - wyznanie chrześcijańskie na świecie , po rzymskokatolikach ( artykuł 'Góra i dół', Film, nr 3,
marzec 1998 r.). Autor pisze: Jest to emocjonalna wiara prostaczków, która nic nie wnosi do teologii intelektualnejź. Pisząc
jednak z Ameryki powinien on wiedzieć, że zielonoświątkowcy mają tam swoich profesorów uniwersytetów, zarówno na wydziałach
teologicznych, jak i innych, a prace teologów zielonoświątkowych zamieszczane np. w 'Journal of Pentecostal Theology'
(Sheffield Academic Press Ltd., Sheffield, Anglia) są poważnym wkładem do tej - jak pisze recenzent - teologii intelektualnej.
Czy nie słyszał też czegoś na temat tzw. 'oral theology' (teologii ustnego przekazu) jako uznanego wkładu zielonoświątkowców? A
poza tym trzeba pamiętać, że intelektualiści (...) są na świecie w mniejszości. Większość to przecież ludzie prości, którzy też
mają prawo chwalić Boga. Dalej w artykule czytamy: ťZielonoświątkowcy nie są ekumeniczniź. Owszem, jak we wszystkich Kościołach
chrześcijańskich, niektórzy nie są, ale - piszę to jako wiceprezes Polskiej Rady Ekumenicznej w latach osiemdziesiątych -
niektórzy zielonoświątkowcy są ekumeniczni. A co się tyczy zdania: ťNabożeństwo zielonoświątkowców wygląda jak zgromadzenie
opętanychź, to należy pamiętać, że już o pierwszych zielonoświątkowcach - w dniu zesłania Ducha Świętego - podobni szydercy
mówili: 'Młodym winem się upili' (Dz 2,13)'. Tyle z mojej interwencji. Czy filmy te mają też jakieś przesłanie pozytywne? Film
'Apostoł' Roberta Duvalla, który został zainspirowany do jego zrealizowania w wyniku znalezienia się na nabożeństwie
zielonoświątkowym, na pewno tak. Kaznodzieja z 'Apostoła' mimo tragedie, zawinione, jakie go spotkały, nie dopuścił do tego, by
jego życie zostało całkowicie zrujnowane. A nawrócenia na skutek jego głoszenia Chrystusa, zarówno w owym małym zborze
murzyńskim, jak i później więźniom, wśród których się znalazł sam jako więzień, były autentyczne. Wydźwięk zaś filmu
'Cudotwórca', nadanego w telewizji w najlepszym, jak już wspomniałem, czasie antenowym, jest z naszego punktu widzenia
szkodliwy. Jest on bowiem ogólnie taki: wszyscy kaznodzieje przebudzeniowi to oszuści, a źródłem cudu jest figura na krzyżu.
Łatwo odczytać kto za takim przedstawieniem sprawy stał i stoi. Zwolennicy ikonolatrii, czciciele martwych figur i obrazów.
Choć - z drugiej strony - wiara uzdrowionego chłopca jest godna podziwu.
Edward Czajko