• W ostatnim numerze
  • Numer 11-12/2008
- © "Chrześcijanin", nr 05-06/1999
Drukuj Wyslij adres A A A  

Rodzaje namaszczenia

Michał Hydzik

Lektura Starego Testamentu pozwala zauważyć, że występowały tam różne rodzaje namaszczenia. Choć forma namaszczenia prawdopodobnie była taka sama, jego znaczenie w każdym przypadku było jednak inne.

Istniało więc: namaszczanie po ustąpieniu trądu, namaszczanie kapłanów, oraz namaszczanie królów. Powszechnie twierdzi się, że miało miejsce także namaszczanie proroków. Przyznaję jednak, że moja (niedostateczna zapewne) wiedza biblijna nie pozwala mi zauważyć takiego przypadku. Owszem, jest mowa o tym, że Eliasz otrzymał polecenie namaszczenia Elizeusza na proroka zamiast siebie (1Krl 19,16), ale nie zauważam, by to zalecenie kiedykolwiek zostało wypełnione. Dlatego, choć nie podaję twierdzenia tego w wątpliwość, pozostanę przy tych trzech pierwszych wyraźnie zdefiniowanych namaszczeniach.

Namaszczenie uleczonych z trądu

Osoby trędowate uważane były za nieczyste i stąd ich izolowanie od społeczeństwa (3Moj 13,1-3). Nieszczęsny był los tych ludzi. Podczas pobytu w Jerozolimie oglądałem za jej murami dolinę, w której gromadnie mieszkali kiedyś trędowaci. Od czasu do czasu ktoś miłosierny spuszczał im z murów na sznurze jedzenie lub picie. Najczęściej jednak byli pozostawieni własnemu losowi i w cierpieniu oczekiwali, aż śmierć przerwie ich nić życia. Pan Jezus na widok trędowatego człowieka i jego szczególnej duchowej i fizycznej tragedii, zdjęty został litością (Mk 1,41). Choć widział wiele nieszczęść i krzywd, ta wydała Mu się przewyższać inne, i stąd owo głębokie współczucie.

Zdarzało się jednak, że niektóre osoby trąd opuszczał, ich ciała uwolnione od tej strasznej choroby nabierały innego koloru. Po okrutnej nocy następował błogosławiony brzask, po ciemnościach i beznadziei następowało światło i nadzieja. I wówczas to uzdrowiony z trądu miał obowiązek zjawić się w świątyni z odpowiednią ofiarą i stawić się przed kapłanem. Po obejrzeniu go i stwierdzeniu uzdrowienia od trądu kapłan namaszczał szczęśliwca oliwą. Oliwa na głowie oznaczała potwierdzenie oczyszczenia od trądu i prawo powrotu do normalnego życia (3Moj 14,1-18).

Tak więc oliwa na głowie trędowatego była świadectwem dla aniołów, szatana, ludzi i samego oczyszczonego. Widząc namaszczenie, aniołowie wiedzieli, że jest to osoba, która znalazła łaskę w oczach Boga i w związku z tym podlega szczególnej ich ochronie. Szatan wiedział, że namaszczonego otacza Boża opatrzność i że musi trzymać się odeń z daleka. Widząc namaszczonego, ludzie świadomi byli łaski, jaka stała się jego udziałem. I wreszcie on sam, czując oliwę, wiedział że rozpoczął się nowy wspaniały rozdział w jego życiu. Nie byłoby to nic dziwnego, gdyby w Biblii było napisane, że wracał on ze świątyni do domu radośnie podskakując ze szczęścia i z jaśniejącym obliczem.

To wszystko, o czym wspomniałem, jest symbolicznym przedstawieniem tego, co mamy przywilej przeżywać w okresie łaski, w którym żyjemy. Z powodu grzechów traktowani byliśmy jako duchowo trędowaci. W swoim wielkim miłosierdziu Bóg objawił nam łaskę zbawienia (Tt 2,11) oczyścił nas z naszego trądu i zapieczętował (namaścił) obiecanym Duchem Świętym (Ef 1,13).

Jest to podstawowe namaszczenie potwierdzające nam, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Z tej racji znajdujemy się pod szczególną Bożą ochroną. Wszelka istota na niebie i pod ziemią wie, że nie wolno bez konsekwencji dotykać pomazańców Pańskich (Ps 105,15).

Namaszczenie kapłańskie

Pierwszymi kapłanami w Starym Testamencie byli Aaron i jego synowie. Zostali oni powołani przez Boga do określonych zadań (2Moj 28,1). Podczas pełnienia służby (2Moj 28,2) zobowiązani byli do przyoblekania się w święte szaty. Był to podstawowy i pierwszy warunek. Święte szaty były symbolem świętości życia. Aby wszakże nie ograniczał się ten wymóg tylko do zewnętrznego stroju, Aaron i jego synowie byli także kropieni krwią zabitego baranka, co symbolizowało czystość serca. Dopiero po tym miał nastąpić akt namaszczenia (2Moj 29, 21). W opisie tym zauważamy odwieczny Boży plan: najpierw jest zawsze powołanie do służby, dalej wymóg czystości życia, a następnie namaszczenie, inaczej uzdolnienie do wypełnienia swego powołania. W Księdze Kaznodziei Salomona czytamy: 'Noś zawsze białe szaty, a na twojej głowie niech nigdy nie braknie olejku' (9,8). Mówiąc o usługiwaniu Panu, także i psalmista podkreśla konieczność czynienia tego w 'świętej szacie' (Ps 96,8.9).

Obrzydliwością w oczach Boga jest wszelka forma usługiwania Mu bez świętości życia. Trzeba przy tym podkreślić, że owa symboliczna świętość (szata) nie była dziełem samego Aarona i jego synów. Otrzymał on ją za darmo od kogoś, kto ją wykonał, w tym przypadku od Basalela.

W Nowym Testamencie wszyscy wierzący nazwani zostali kapłanami Boga Ojca (1P 2,5.9; Ap 1,6). I znowu trzeba stwierdzić, że odwieczny Boży plan pozostaje bez zmiany: najpierw powołanie (zbawienie), przeznaczenie (kapłaństwo) i wymóg (świętość, 1P 1,16) oraz namaszczenie Ducha.

Czy pozwalamy realizować się temu namaszczeniu poprzez naszą kapłańską służbę?

Namaszczenie królewskie

Królowie powoływani byli w tym celu, aby pilnować porządku i ładu, aby prowadzić i przewodzić. Biblia powiada, że dopóki nie było w Izraelu króla, 'każdy robił co mu się podobało' (Sdz 21,25). A ta samowola kończyła się zazwyczaj utratą wolności i ciemiężeniem przez ościenne wrogie narody. W związku z tym drugim zadaniem powołanych królów była walka z ciemięzcami i wyzwalanie kraju. Król Saul tuż po dojściu do władzy powołał lud pod broń, uporządkował szeregi Izraela i zwyciężył Amalekitów (1Sm 11). Podobnie postępował Dawid i następni królowie. W tym też celu byli oni namaszczani. Jednym słowem otrzymywali w namaszczeniu zdolność do prowadzenia zwycięskich bojów, pokonywania wroga.

Nowy Testament stwierdza, że Chrystus i nas uczynił 'rodem królewskim' (Obj 1,6). On zaś nazwany jest 'Królem królów' (Obj 19,16). Nie jestem przekonany, że chodzi tu o królów ziemskich, których życie najczęściej obfituje w rozwiązłe uczynki. Nie sądzę, aby Jezus chciał być Królem takich królów. Wierzę, że On chce być Królem i jest nim nad nami jako królami. Jest to wyróżnienie i niezwykły zaszczyt. Ale od królów wymaga się i oczekuje przede wszystkim godności królewskiej i prowadzenia zwycięskiego życia.

Król nie może zachowywać się tak, jak przeciętni obywatele, być w miejscach, w których oni przebywają i mówić ich językiem. Raz jeszcze podkreślam, obowiązuje go pewna etykieta, godność. Również dziecko Boże, dziecko królewskie musi być tego świadome i winno dostosowywać swoje życie do niebiańskiej etykiety i godności nieba.

Biblia informuje nas także, że choć jesteśmy królewiczami, a może właśnie dlatego, staczać musimy rozliczne walki, począwszy od walki z naszą starą naturą, światem, a na diable skończywszy (Ef 6,12; 1Tm 1,18; 6,12).

I nie chodzi też o walki obfitujące w porażki, choć zdarza się może przegranie jakiejś pojedynczej potyczki. Jednak przegranie jednej walki nie oznacza jeszcze przegrania całej wojny. Apostoł Paweł podsumowując swoje życie napisał: 'Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem' (2Tm 4,7).

Czy zwróciliśmy kiedykolwiek uwagę na obietnice Jezusa dane zwycięzcom? Są one wielokrotnie wspomniane w Księdze Objawienia Jana (2,7.8.17.26; 3,5.12.21; 21,7). Namaszczenie królewskie uzdalnia nas więc zarówno do prowadzenia życia godnego rodu królewskiego, jak i do odnoszenia zwycięstw w naszym duchowym boju.

Michał Hydzik

Artykuł jest własnością redakcji Miesięcznika "Chrześcijanin".
Przedruk dla celów komercyjnych możliwy jest po uzyskaniu zgody redakcji oraz podaniu źródła.
Do początku strony