• W ostatnim numerze
  • Numer 11-12/2008
- © "Chrześcijanin", nr 09-10/1999
Drukuj Wyslij adres A A A  

Utrata namaszczenia

Michał Hydzik

Biblia nie tylko stwierdza, że do wykonania naszego powołania otrzymaliśmy namaszczenie, ale i ostrzega w sposób bezpośredni i pośredni (poprzez przykłady) przed możliwością utracenia go. Apostoł Jan apeluje, aby otrzymane namaszczenie, na nas POZOSTAŁO (1J 2,27). Oznacza to, że z jakichś powodów można namaszczenie utracić. Potwierdzają to dramaty wielu pomazańców (Samson, Saul i inni), którzy na skutek nieodpowiedzialności je stracili.

Pierwszą i najczęstszą przyczyną utraty namaszczenia jest grzech. W Piśmie Świętym czytamy: "Noś zawsze białe szaty, a na twojej głowie niech nigdy nie braknie olejku" (Kzn 9,8). Warunkiem ustawicznie trwającego namaszczenia są tu więc białe szaty. Białe szaty zaś są symbolem świętego, czystego życia. Myśl ta jest wielokrotnie akcentowana w wielu miejscach Pisma Świętego. Na przykład Psalmista powiedział proroczo o Jezusie: "Miłujesz sprawiedliwość, a nienawidzisz bezprawia; Dlatego pomazał cię Bóg... twój Bóg olejkiem..." (45,8). Aaron jako kapłan miał nosić święte szaty (2Moj 28,2), a na czole diadem z napisem "Poświęcony Panu" (2Moj 28,36), jego ręce, nogi i uszy miały być pokropione krwią (2Moj 29,30). Wszystko to symbolizuje świętość pomazańca, jakim był Aaron. Prorok Izajasz apeluje, aby ci którzy noszą naczynia Pańskie, a więc służą Bogu, oczyszczali się (Iz 52,11). Apostoł Paweł w liście do Tymoteusza zwraca uwagę, że "... kto siebie czystym zachowa od tych rzeczy pospolitych, będzie naczyniem do celów zaszczytnych..." (2Tm 2,21). To właśnie grzech był przyczyną ustania namaszczenia w życiu tak wielkich pomazańców Pana jak Saul, Samson, Salomon, a także archanioła-cheruba o imieniu Jutrzenka (Iz 14,12-15). Również życie wielu współczesnych pomazańców dowodzi, że to grzech przerywa przepływ namaszczenia.

Drugą przyczyną jest przerwanie jedności z Ciałem Jezusa Chrystusa. Namaszczenie dawane jest jednostce wtedy, gdy trwa ona w jedności z Ciałem Chrystusa. Przypomnijmy sobie cytowany już w poprzednich odcinkach Psalm 133. Czytamy w nim, że olej namaszczenia wylany został na głowę Aarona, a następnie spływał po całym jego ciele, aż do krańców szat. Głową innego duchowego Ciała, Kościoła, jest Jezus Chrystus, Pomazaniec namaszczony przez Boga (Łk 4,18; Dz 10,38). Z Głowy olej ten spływa na całe ciało, na Kościół, aż do krańców szat. Odizolowanie się od Ciała, separacja, powoduje przerwę i wtedy namaszczenie ustaje. Myśl ta przedstawiana jest także na stronicach Biblii za pomocą wielu innych symboli.

Król Salomon nakazał, aby olbrzymie głazy przeznaczone dla budowanej świątyni wyciosywano w kamieniołomach, obrabiano je tam na miejscu i składowano. Dopiero w odpowiednim momencie transportowane były do Jerozolimy i układane we właściwym miejscu. Gdy wszystkie były już ułożone, i to w sposób precyzyjny, tak że do siebie przylegały, gdy stanowiły już nierozerwalną całość, zstąpiło namaszczenie w formie chwały Pańskiej (2Kor 5,1.13-14). Gdyby z jakichś powodów, któryś z bloków pozostał w izolacji, na boku, nie unosiłaby się nad nim chwała Pana. Zstąpiła ona na jedność, na połączone w całość pojedyncze bloki.

Prorok Ezechiel przedstawia inny symbol. W 37 rozdziale, w wierszach od 1 do 14 opisuje dolinę, którą zalegały rozrzucone, wyschłe, suche kości. Gdy przyjęły one słowa Pana oraz Jego ożywcze tchnienie, pierwszą ich reakcją było zbliżenie się do siebie, pozostawanie razem. Ożywcze tchnienie nie mogło zstąpić i na te kości, które pozostały w izolacji, nie przyłączywszy się do pozostałych.

W Nowym Testamencie Jezus modlił się przed zstąpieniem Ducha Świętego, "aby wszyscy byli jedno..." (J 17,21). Mimo wielu próśb i zaleceń Pana Jezusa, po ukrzyżowaniu uczniowie rozproszyli się. Nic więc dziwnego, że jedną z ważniejszych czynności Mistrza po zmartwychwstaniu było ponowne zgromadzenie rozproszonych. Paweł informuje, że Jezus ukazywał się kolejno: Kefasowi, potem dwunastu, a potem więcej niż pięciuset braciom naraz, a następnie Jakubowi i wszystkim apostołom (1Kor 15,5-7). Jest prawdopodobne, że wszystkim, którym się ukazał, przekazywał to samo przesłanie: "Nie oddalajcie się z Jerozolimy, lecz oczekujcie obietnicy Ojca..." (Dz 1,4).

Z dalszej relacji Łukasza wiemy, że tylko sto dwadzieścia osób odpowiedziało pozytywnie na ów zew i jednomyślnie trwało w modlitwie i oczekiwaniu (Dz 1,12-14), by po 10 dniach otrzymać chrzest Duchem Świętym (Dz 2,1-4). Nie sposób dowieść, że ci pozostali, którzy nie przyszli na wskazane miejsce, także otrzymali zielonoświątkowe namaszczenie.

Gdy Piotr przyszedł do domu Korneliusza, usłyszał zapewnienie: "A teraz jesteśmy wszyscy zgromadzeni przed Bogiem..." i gdy przemówił "...zstąpił Duch Święty na wszystkich słuchających..." (Dz 10,33.44). I znowu, jeśli był ktoś taki, kogo w owym dniu tam zabrakło wśród zebranych, nie mógł być uczestnikiem tego namaszczenia. Odcięta od całości drzewa gałąź prędzej czy później zeschnie.

Nic więc dziwnego, że usiłowania wroga bezustannie zdążają w tym kierunku, aby dzielić i izolować, posługiwać się przy tym fałszywą doktryną o niezależności, autonomiczności i innymi tego rodzaju hasłami. On wie, że za późno już, by nie dopuścić Chrystusa do krzyża, ale moża jeszcze powodować rozproszenie. Rozproszenie sprawia brak namaszczenia, a brak namaszczenia zastępowany jest działaniem według ciała. Przez arcykapłana Kajfasza Duch Święty wskazał dwa główne cele przyjścia Jezusa na świat: miał umrzeć za naród i zebrać w jedno rozproszone dzieci Boże (J 11,51-52).

Trzecim powodem utraty namaszczenia jest wykonywanie tego, do czego nie zostało się powołanym, albo opuszczenie miejsca, do którego posłał nas Duch Święty.

Korach został powołany, by pełnić służbę w przybytku Pańskim przeznaczoną dla synów Lewiego. Do tych zadań otrzymał także namaszczenie. Bóg oczekiwał wierności w wypełnianiu tego powołania. Niestety, nieodpowiedzialny Korach pozostawił swoje powołanie, chcąc z własnej woli zostać kapłanem (4Moj 16,1.9-10). Próba ta zakończyła się niestety bardzo tragicznie tak dla niego, jak i dla tych, którzy dali się zwieść (16,32-33).

Król Uzjasz powołany został na króla (2Krn 26,1), i dopóki wiernie pełnił swój urząd, Pan darzył go różnorakim powodzeniem. "Gdy zaś doszedł do potęgi, wzbiło się w pychę jego serce ku własnej jego zgubie i sprzeniewierzył się Panu, Bogu swemu. Wszedł mianowicie do przybytku Pańskiego, aby złożyć ofiarę z kadzidła..." (2Krn 26,16). Czynności te zarezerwowane były dla kapłanów. Królowie nie byli do tej służby powołani. Również i jego czyn zakończył się dramatycznie, nie tylko stracił swoje królewskie namaszczenie, swój urząd, ale i nabawił się nieuleczalnej choroby.

Niektórzy uważają, że jeśli ktoś waży się wykonywać jakiś urząd bez powołania, wówczas nie może liczyć na namaszczenie, a nie mając namaszczenia działa przy użyciu własnej energii, nadmiernie się przy tym spalając, co w konsekwencji czasami może doprowadzić do zawału serca lub problemów psychicznych. Nie wystarczą same ludzkie ambicje i chęci. To Pan jest tym, który "daje" ludzi Kościołowi, czyli ich powołuje (Ef 4,11; 1Kor 12,28).

Bez konsekwencji utraty namaszczenia nie można także samowolnie obierać sobie miejsca swojej pracy dla Pana. Argumentowanie, że to obojętne, gdzie głosimy, byle tylko Ewangelia była głoszona, nie wytrzymuje konfrontacji z Biblią. Apostoł Paweł, świadomy odpowiedzialności za głoszenie ewangelii, chciał się udać do Azji, a potem do Bitynii i za każdym razem napotykał na sprzeciw nie Szatana, ale Ducha Świętego (Dz 16,6-7). Ci, którzy dziś w każdej trudności widzą tylko demony, pewnie gromiliby je energicznie i głośno, gdy tymczasem demony nie miały z tym nic wspólnego. Po prostu Duch Święty w tym akurat czasie pilnie potrzebował Pawła w Filippi (Dz 16,9). Tam też dał mu namaszczenie do służby. Gdyby Paweł zrobił po swojemu, nie mógłby liczyć na namaszczenie.

Reinhard Bonnke twierdzi, że jego polem misyjnym jest Afryka. Tam go Bóg używa. Próbował wielokrotnie w Europie i w Ameryce, ale bez szczególnych rezultatów. Tommy Hicks, który przyczynił się do przebudzenia w Argentynie, w latach 60. odwiedził także i Polskę, ale ta jego służba nic szczególnego nie spowodowała. Warto więc uwzględniać tę prawdę zapraszając innych do posługi, a także liczyć się z tym, gdy nas gdzieś zapraszają.

Michał Hydzik

Artykuł jest własnością redakcji Miesięcznika "Chrześcijanin".
Przedruk dla celów komercyjnych możliwy jest po uzyskaniu zgody redakcji oraz podaniu źródła.
Do początku strony