Społeczność świętych
Edward Czajko
"Pozdrawiają was wszyscy święci, zwłaszcza ci z domu cesarskiego". (Flp 4,22)
"Pozdrówcie (...) wszystkich
świętych". (Hbr 13,24)
Święci według Nowego Testamentu, to po prostu ludzie, którzy otrzymali od Boga łaskę osobistej wiary w Jezusa Chrystusa jako
Zbawiciela i Pana. A więc są to narodzeni na nowo chrześcijanie, którzy tworzą prawdziwy Kościół Chrystusowy. Tworzą oni
zarówno Kościół Powszechny, jak i lokalny, w danej miejscowości, danym okręgu kościelnym (diecezji), danym kraju. I z tego
względu Apostoł może adresować swoje listy do powołanych świętych w Koryncie (tak jest, właśnie w Koryncie), do wszystkich
świętych w Chrystusie Jezusie, którzy są w Filippi, do świętych w Kolosach. Wszyscy oni byli święci z tytułu przynależności do
Chrystusa.
A jednocześnie byli powołani do uświęcenia, które jest wolą Bożą i bez którego nikt nie ujrzy Pana. (Chwała Bogu, że
uświęceniem naszym jest Jezus Chrystus - 1Kor 1,30). Społeczność świętych, to ich wspólne bycie w Bogu, bycie w Jezusie
Chrystusie, a także wzajemne więzi w atmosferze miłości chrześcijańskiej, chrześcijańskiej "agape". "Pozdrawiają was święci,
pozdrówcie świętych" - jest m.in. wyrazem tej społeczności. Podobnie jak przekazywanie pozdrowień w dzisiejszych zborach
Pańskich. Już pierwszy zbór w Jerozolimie trwał w tej właśnie społeczności, społeczności świętych (por. Dz 2,42). Rzecz jasna
wypowiadamy się czasem odnośnie do stopnia uświęcenia niektórych świętych, niektórych mężów i niewiast Bożych, by w tym, co
jest godne naśladowania ich naśladować. Nie wolno jednak nam ich ubóstwiać, bo należy pamiętać, że całość ich życia i służby,
ich motywy oceni bezbłędnie dopiero Ten, który będzie "sądzić żywych i umarłych".
A więc gdy wspólnie wyznajemy - oczywiście jeśli wspólnie wypowiadamy CREDO na nabożeństwie, jak to jest w zborze Davida
Yonggi Cho w Korei - wiarę w "społeczność świętych" (czy według katolickiego przekładu: "świętych obcowanie"), to nie wyznajemy
nic innego, jak właśnie wiarę w Kościół Powszechny. Powyższe sformułowanie z tzw. składu apostolskiego, który nie pochodzi od
apostołów, lecz był wyznaniem wiary pierwotnego zboru rzymskiego, nie daje podstawy do tzw. beatyfikacji czy kanonizacji. Pismo
nie daje żadnych praw zwierzchnictwu kościelnemu na ziemi do interwencji w świat pozaziemski, w świat duchowy. Praktyka ta,
beatyfikacji i kanonizacji, jest jedynie - w moim odczuciu - wyrazem polityki zagranicznej "królestwa z tego świata", jakim
stało się znane zwierzchnictwo kościelne. Komu, jakiemu państwu, jakiemu narodowi dać "na ołtarz", czasem przed planowaną
wizytą, nowego tzw. błogosławionego czy świętego. Jest to jednak wchodzenie w Boże kompetencje. Społeczność świętych, świętych
obcowanie (gr. koinonia, łac. communio) - to przede wszystkim społeczność ludzi Jezusowych po tej stronie życia.
Powiedziałem przede wszystkim, gdyż Pismo mówi o tym, że otacza nas "wielki obłok świadków", że podeszliśmy "do duchów ludzi
sprawiedliwych, którzy osiągnęli doskonałość" - Hbr 12,1.23 (do duchów, gdyż ich ciała czekają jeszcze na zmartwychwstanie). Po
drugiej stronie doczesności ta społeczność nie będzie rozdzielona przepaścią śmierci. Będziemy jedno u stóp Pana, w Jego
chwale, w nowym, przemienionym i chwalebnym ciele. Podobnym do zmartwychwzbudzonego ciała Jezusa Chrystusa. Na razie ta
przepaść między wierzącymi w ciele a "duchami ludzi sprawiedliwych", między Kościołem pielgrzymującym a tryumfującym istnieje.
I nam, znajdującym się po tej stronie życia, nie wolno jej przekraczać. Pismo nie mówi też, że umarli z nami się kontaktują.
Nie wolno umarłych przywoływać, nie wolno ich wzywać w modlitwie (odnosi się to również do matki Zbawiciela). Wspominajmy
zmarłych naszych, lecz nie szukajmy z nimi kontaktu. Jest to dobre dla ich spokoju i naszego spokoju. Jedyną więzią między
żywymi i umarłymi, jedynym mostem między doczesnością a wiecznością jest Jezus Chrystus, "który umarł i ożył, aby nad umarłymi
i nad żywymi panować" (Rz 14,9). Kto wywołuje duchy zmarłych, naraża się na wielkie niebezpieczeństwo, ponieważ wchodzi w
kontakt z demonami - pisze ks. dr Alfred Jagucki, luteranin.
Gdzie indziej - na prośbę naszej redakcji - skomentowałem rozmowę Mojżesza i Eliasza z Jezusem, a także rozmowę
przypowieściowego bogacza z hadesu z Abrahamem. Otóż w scenie Przemienienia Pańskiego, opisanej przez ewangelistów
synoptycznych, ani uczniowie (Piotr, Jakub i Jan) nie rozmawiali, nie komunikowali się z Mojżeszem i Eliaszem, ani też oni nie
komunikowali się z uczniami Pana. Ci zgaśli święci Starego Testamentu rozmawiali wyłącznie z Jezusem, ale nie był on wówczas,
na tę chwilę, w ciele materialnym i śmiertelnym, które czekało jeszcze na śmierć i zmartwychwstanie, lecz znajdował się w
stanie przemienienia, metamorfozy (gr. metamorfoo - przekształcić, zmienić, zmienić z postaci ziemskiej na
nadnaturalną), co, mówiąc obrazowo, można porównać do motyla, który wcześniej był tylko poczwarką. Przemienienie Pańskie nie
daje nam podstawy do szukania kontaktów z tymi, którzy odeszli do chwały. Gdy zaś idzie o podobieństwo (przypowieść) o bogaczu
i Łazarzu, to należy pamiętać, po pierwsze, że jest to podobieństwo i z tego tytułu nie wszystko należy brać dosłownie, chodzi
o główne jądro podobieństwa, a po drugie, rozmowa między bogaczem i Abrahamem odbywa się po tamtej stronie, nie między ziemią a
tamtym światem.
Jest rzeczą charakterystyczną, że apostoł Paweł o swoich wrażeniach z zachwycenia do trzeciego nieba wcale nie chciał
opowiadać, a z Janem z Objawienia podczas jego zachwycenia w dzień Pański czyli niedzielę, komunikowali się tylko uwielbiony i
wywyższony Jezus Chrystus, aniołowie i starcy stanowiący symbol wszystkich odkupionych. Nie rozmawiali z nim wówczas ani
ukamienowany Szczepan, ani ścięty mieczem Jakub Zebedeuszowy. A zatem, wizerunki maryjne "na wierzbach, na szybach czy na
działce", czy też zwracanie się do tych, co odeszli słowami: "módl się za nami", nie mają ewangelicznego uzasadnienia.
Edward Czajko