Vineyard - Winnica
Dr Lyman Kulathungam
Poniższy artykuł jest owocem pytań studentów Warszawskiego Seminarium Biblijnego i odpowiedzi, jakich udzielił im w związku
ze swoimi wykładami w roku 1995 autor. Lyman Kulathungam jest kierownikiem Katedry General Studies w Eastern Pentecostal Bible
College w Toronto. W Warszawskim Seminarium Teologicznym wykłada dwa przedmioty: apologetykę oraz religie i kulty. W artykule
przedstawiona jest wnikliwa analiza duchowości tzw. Ruchu Vineyard (po polsku - Winnicy), jednej z części ewangelikalnego ruchu
charyzmatycznego. Założycielem tej wspólnoty zborów i przywódcą był John Wimber. Artykuł głównie dotyczy tzw. Toronto blessing,
które to zjawisko zaistniało w jednym ze zborów tej właśnie grupy i przyciągało (i nadal przyciąga) uwagę wielu chrześcijan
nurtu charyzmatycznego z całego świata. Wiadomo nam jest, że John Wimber wyłączył później ten zbór ze wspólnoty Vineyard
uznając najwyraźniej, że to co tam zaistniało niezupełnie jednak przystaje do duchowości zborów Vineyard, jednak artykuł ten
powstał wcześniej, gdy zbór zwany obecnie Toronto Airport Christian Fellowship pozostawał jeszcze w ramach tej rodziny
zborów.
Duchowość ruchu Vineyard z zielonoświątkowego punktu widzenia
Duchowość ruchu Vineyard (Winnicy) ma bliski związek z rodzajem duchowości obserwowanej w Toronto Vineyard Airport Church
określanej powszechnie jako "Toronto blessing". Zbór ten należy do Vineyard Christian Fellowship (Chrześcijańskiej Społeczności
Winnicy) założonej w 1978 r. w Kalifornii, która obecnie skupia około dziewięciuset zborów na całym świecie. Reprezentują one
jeden z ostatnich nurtów ruchu charyzmatycznego. Wierzą w Boże objawienie poprzez sny i wizje, duchowe uzdrowienie i
spontaniczne uwielbianie. Marc Dupont, pastor jednego z takich zborów w San Diego twierdzi, że otrzymał proroctwo, na temat
ogromnej fali, podobnej do wodospadu Niagara, która miałaby przejść przez Toronto pod koniec 1993 lub na początku 1994 roku i
rozpocząć przebudzenie o globalnym zasięgu.
20 stycznia 1994 r., jak mówią przywódcy Toronto Vineyard Airport Church, zgromadzenie zostało nagle ogarnięte Duchem Bożym
i większość upadła na podłogę. Gail Reid donosi: "Nagle u większości zgromadzonych pojawiły się osobliwe zewnętrzne
manifestacje czegoś, co jak wierzą przywódcy, jest owocem wylania Bożego Ducha Świętego. Jedni nie mogli ustać o własnych
siłach, zostali niejako "zawładnięci przez Ducha"; inni śmiali się, trzęśli, padali, piali lub ryczeli". Od tamtego czasu
podobne manifestacje mają miejsce niemal codziennie i rozprzestrzeniają się na inne zbory w Kanadzie i na całym świecie.
W związku z tym, że to zjawisko jest utożsamiane z działaniem Ducha Świętego, zielonoświątkowcy powinni zwrócić na nie uwagę
i przebadać je w kontekście pentekostalizmu, z perspektywy określonej przez następujące kryteria:
- Chrześcijańska duchowość opiera się na związku między człowiekiem i Bogiem, w odróżnieniu od więzi międzyludzkich, stanów
wewnętrznych człowieka, czy zjawisk demonicznych.
- Mimo iż Bóg poprzez swego Ducha jest zainteresowany wszystkimi ludźmi, zależy mu na wszystkich, tak naprawdę o duchowości
w czyimś życiu można mówić dopiero w momencie zaistnienia w konkretnym człowieku zbawienia - nowego narodzenia.
- Uwolnienie Bożej mocy oraz proces moralnego oddziaływania darów i owoców Ducha Świętego na grupę bądź jednostki są
następstwem chrztu w Duchu Świętym potwierdzonego mówieniem innymi językami. Należy zwrócić szczególną uwagę na wszelakie
doktryny lub praktyki zachęcające do unikania chrztu w Duchu czy też zastępowania go czymś innym.
- Zasady, sposób zachowania i miara chrześcijańskiej duchowości muszą bazować na Biblii, aby dzięki temu uniknąć jej
ewentualnego zmieszania z szerzącymi się obecnie innego rodzaju duchowościami.
Intencją przedstawienia powyższych wniosków jest bardziej chęć udzielenia zielonoświątkowcom pomocy w zdecydowaniu, czy
wyżej wymieniona duchowość jest zgodna z założeniami leżącymi u podstaw ich stanowiska, niż dążność do potępienia ludzi
propagujących duchowość tego typu. "Toronto blessing" odnosi się głównie do manifestacji takich, jak padanie, śmiech, ryk, itp.
Pomimo wszelkich zaprzeczeń ze strony zwolenników, to właśnie zdaje się zarówno wzbudzać zainteresowanie, jak i być przedmiotem
kontrowersji. Na tych manifestacjach koncentruje się większość świadectw, a duszpasterzy Airport Church instruuje się jak
pomagać tym, którym "trudno przyjąć [owo błogosławieństwo]". Vineyard opublikowało prawdziwą apologię tych manifestacji. Bill
Jackson np. stwierdza: "Celem tej publikacji jest rozwinięcie biblijnej obrony tego, czego doświadczamy. Większość z tych
rzeczy jest obca naturalnemu umysłowi. A oto niektóre z tych zjawisk: padanie, trzęsienie się, stan upojenia, płacz, śmiech i
prorockie objawienie".
Niektóre z tych zjawisk pojawiają się nieraz w duchowości zielonoświątkowej, należy jednak zastanowić się:
- Jakie miejsce owym zjawiskom daje Biblia?
- Jakie jest ich zastosowanie w duchowości chrześcijańskiej?
Po pierwsze musimy stwierdzić, że owe manifestacje absolutnie nie mogą zastąpić chrztu w Duchu Świętym, którego znakiem jest
mówienie innymi językami. Niektóre z nich mogą mu towarzyszyć, ale nie mogą zastąpić daru języków. Podczas gdy jakieś konkretne
inne zachowanie może być traktowane jako reakcja na Ducha Świętego, mówienie innymi językami jest czymś więcej - jest
odpowiedzią, w której człowiek poddaje się Duchowi Świętemu.
Język, nasz organ mowy, jest traktowany w Biblii dosłownie (Mk 7,33; Jk 3,5), ale i w sensie przenośnym, jako ściśle
powiązany z ludzką naturą: emocjami (Ps 126,2; Dz 2,26; Jk 3,8b), świadomością (Prz 12,8; 15,2; Iz 50,4; Jb 42,5), myślami (Iz
45,23; Mk 7,35; Flp 2,11), sferą moralną (Prz 6,24; 10,3; 12,19; Ps 120,31; Jb 5,21; 1Tm 3,18; 1J 2,18), typem osobowości (2Moj
4,10; Prz 21,24; Ps 73,8; 75,9; J 3,5) oraz stanem duchowym (Ps 34,13; 35,28; Jb .5,5; Mk 16,17; Dz 4,31). Kiedy ktoś modląc
się mówi jakimś językiem (ludzkim, anielskim lub od Boga), zostaje do tego pobudzony moralnie. To się nie dzieje automatycznie,
lecz poprzez akt rozumnego poddania się Bogu. Rola, którą Biblia przyznaje mówieniu innymi językami nie może być przypisana
innym zjawiskom; mogą one mieć charakter towarzyszący, ale ostatecznie to nie one rozstrzygają o poddaniu się, które jest
konieczne do tego, by człowiek mógł być moralnie przebudzony. Ponadto, nawet jeśli owe manifestacje towarzyszą rzeczywistemu
działaniu Ducha Świętego, powinny być rozważane na podstawie kryteriów biblijnych. Jak zaznaczono powyżej, życie duchowe
zaczyna się wraz z doświadczeniem nowego narodzenia. Takie odrodzenie nie tylko przemienia "naturalnego" człowieka w
"duchowego", ale i sprawia, że Chrystus, przyjęty jako Zbawiciel i Pan, zapewnia człowiekowi, który jest wystawiony na
działanie świata duchowego konieczną ochronę. Wejście w tę sferę bez Chrystusa jest niemądre, a nawet niebezpieczne! Dlatego
niemądra jest w ruchu Vineyard taktyka zapraszania na oślep każdego, kto chce wziąć udział w, jak to oni nazywają, "Pańskim
przyjęciu", ponieważ bez względu na to, jak szczera jest osoba odpowiadająca na to wezwanie, istnieje duża możliwość, że jej
doznanie będzie miało charakter typowo organiczny (psychiczny/neurotyczny) lub nawet demoniczny. Niektóre z tych osobliwych
manifestacji (ryczenie, wymioty, konwulsje, histeryczny śmiech, itp.) mogą być spowodowane nierozważnym wystawieniem
zgromadzenia znajdującego się w stanie uniesienia na wątpliwego pochodzenia duchowe działanie. Absolutnie konieczne w praktyce
chrześcijańskiej duchowości jest skoncentrowanie się na Chrystusie i Krzyżu. Chrystus, i to ukrzyżowany, ma być centralnym
punktem zwiastowania i uwagi. Jednakże, jak to wielu miało możność zauważyć, Vineyard dopuszcza, by te zachowania zakłócały
zwiastowanie Słowa Bożego, a to z racji tego, że "są przejawami działania Ducha Świętego". Ray Corelli donosi, że gdy Mary
Audrey Raycroft wygłaszała kazanie, było ono słyszalne, ale nikt prócz samej Raycroft nie zdawał się zaprzątać sobie tym głowy.
John Allison, pastor St. Andrew's Inslington Presbyterian Church w Toronto, był w owym zborze Vineyard, kiedy panowało tam
takie zamieszanie, a przeróżne manifestacje były tak głośne, że mówca musiał przerwać kazanie. Jednak wyjaśniano to w ten
sposób, że powinniśmy po prostu pozwolić Duchowi Świętemu czynić swoje dzieło. Tymczasem duchowość chrześcijańska jest jednak
raczej odpowiedzią na Boże Słowo, niż środkiem, który miałby je zastąpić. Zalecenie, które Paweł kieruje do zboru w Koryncie,
że wszystko ma być poddane określonemu porządkowi (1Kor 14,20), opiera się na założeniu, że wszystko, włączając w to
usługiwanie darami Ducha, ma służyć ku zbudowaniu zboru. Jeśli tego brak, Paweł zniechęca do mówienia w zborze językami. Gdy
zgromadzenie budowane jest poprzez głoszenie Słowa Bożego, to o ile nie zawiera ono herezji, wszelkie tego zakłócanie może być
traktowane jako łamanie biblijnych zasad odnoszących się do oddziaływania Słowa Bożego na zbór. Postawa antyintelektualna,
antydogmatyczna i szczególnie akcentująca przejawy nadprzyrodzonego działania, charakteryzująca styl nabożeństw zborów Vineyard
w Południowej Afryce, nie może być uznana za duchowość biblijnie uzasadnioną, i to bez względu na jej popularność. A tym
bardziej, że "Toronto blessing" opisywane jako doznanie charakteryzujące się różnymi wspomnianymi manifestacjami, zachowaniami,
jest traktowane jako coś, co jest przekazywalne. W rzeczywistości rozprzestrzenienie się tego przebudzenia odbywa się głównie
dzięki zasadzie przekazywania. Należy tu zauważyć, że sukces tego zjawiska w żaden sposób nie przemawia za jego biblijną
poprawnością. Przecież duchowość chrześcijańska skupia się wokół Ducha Świętego jako trzeciej osoby Trójcy, nie zaś jako rzeczy
lub energii. Ani chrzest, ani namaszczenie, ani dary Ducha, ani żadne z jego błogosławieństw nie może być przekazane drugiej
osobie w sposób mechaniczny.
Oczywiście ruch Vineyard nie kwestionuje boskości i osobowego charakteru Ducha Świętego, ale praktyka przekazywania
błogosławieństwa, szczególnie jej sukces jako metody, mógłby prowadzić do depersonalizacji Ducha Świętego. Reid zauważa, że
niektórym, zwłaszcza pastorom, to pełne mocy doświadczenie [tj. "Toronto blessing"] wydaje się być przekazywalnym
namaszczeniem, dającym im możliwość dotykania innych w ten sam sposób. Jeśli Duch Święty jest siłą lub energią, może być
przekazywany mechanicznie, lecz jeśli jest osobą, implikuje to relację, w której współdziałają jego i nasza wola. Nawet
nakładanie rąk i namaszczanie nie są mechanicznymi kanałami przepływu Ducha, ale sytuacjami, w których Bóg - Duch Święty sam
oddziałuje na człowieka (2Tm 1,6; Dz 19,6; 1Sm 16,13). Szymon czarnoksiężnik poprosił Piotra o zdolność przekazywania Ducha
Świętego poprzez nakładanie rąk. Odmowa z jaką ta prośba się spotyka jest kategoryczną biblijną wypowiedzią przeciwko takiej
praktyce w duchowości chrześcijańskiej, która polega na mechanicznym przekazywaniu.
Apologia wszystkich specyficznych manifestacji mających miejsce w Vineyard prawie całkowicie opiera się na tzw.
"drugorzędnych tekstach" biblijnych. Bill Jackson uznaje jako teksty podstawowe "teksty mówiące o tym, co Bóg chce, abyśmy
czynili lub w co wierzyli, i co w tekście jest jasno stwierdzone przez piszącego". Stwierdza też, że chociaż istnieje tekst
podstawowy dotyczący prorockiego objawienia, nie ma takich tekstów przemawiających za innymi manifestacjami. Czy moglibyśmy
jednak usprawiedliwić te zachowania tylko na podstawie tekstów drugorzędnych? Przyjrzyjmy się każdemu z tych zjawisk.
Padanie
Po przytoczeniu kilku fragmentów biblijnych (1Moj 5,12; 2,21; 1Sm 19,2; 2Krn 5,13-14; Ez 1,28; 3,23; Dn 8,17; 10,9;
Mt 17,6; 28,4; J 18,6; Dz 9,22.26; 10,10; 2Kor 12,1-4; Obj 1,17) i odwołaniu się do precedensów z historii (przebudzenia J.
Edwardsa i Ch. Finneya) Jackson dochodzi do wniosku, że najczęściej spotykany (również w Vineyard) rodzaj "padania do tyłu"
zdaje się odpowiadać sytuacjom, w których Bóg usypiał człowieka, aby mogła nastąpić raczej Jego interwencja, odpoczynek i
uzdrowienie, niż skrucha tego człowieka utożsamiana najczęściej z padnięciem na twarz. Lecz często spotykane w Vineyard
pada-nie, które Jackson uznaje za związane ze "stanem odpoczywania w Duchu", nie jest porównywalne z wcześniej cytowanymi
"drugorzędnymi" źródłami biblijnymi (1Moj 15,12; 2,21) od noszącymi się do "głębokiego snu". Ponad to odwoływanie się do
dosłownej interpretacji F. McNutta dotyczącej terminu kabod określającego Bożą chwałę jako ciężar i określanie na tej
podstawie natury "padania do tyłu" jest nader dyskusyjne. Po pierwsze, cytat z 2Krn 5,13-14 mówi po prostu o tym, że kapłani
świątynni nie mogli sprawować swojej służby z powodu obłoku chwały Pańskiej, który wypełnił świątynię. Werset ten nie dotyczy
"padania". Poza tym tłumaczenie określenia "chwała" dosłownie jako "ciężar" i przez to uzasadnianie, że ludzie padają do tyłu
za sprawą ciężaru chwały Boga, naturalizuje to, co duchowe! To ogrom Bożej chwały może wywoływać reakcję w postaci padania, ale
nie jej "ciężar", gdyż Bóg jest Duchem.
Trzęsienie się
Jackson wskazuje na to, że "trzęsieniu się" towarzyszy w Vineyard wykrzywianie i wykręcanie się ciała, czasem spokojne,
czasem nawet gwałtowne. Po przytoczeniu drugorzędnych tekstów (Dn 10,7; Ps 99,1; 114,7; Iz 2,19; Jr 5,22; 23,9; Hab. 3,16; Mt
28,4; Dz 4,31) i nawiązaniu do służby G. Foxa, dochodzi do wniosku, że mimo iż ten biblijny precedens dotyczy świętej bojaźni w
obecności Bożej, trzęsienie, którego oni doświadczają zdaje się być bardziej związane ze służbą prorocką i przekazywaniem darów
duchowych, czego paralelą jest służba Foxa. Jednak trzęsienie się (drgawki) w powiązaniu ze służbą prorocką czy też podczas
przekazywania darów duchowych nie ma żadnego biblijnego uzasadnienia. Co więcej, jakkolwiek potężnie Bóg używałby Foxa,
trzęsienie się nie może być usprawiedliwione biblijnie jedynie na tej podstawie, że miało miejsce w jego służbie.
Upojenie
Fakt, że niektórzy, chcąc ośmieszyć tych, którzy w dzień Pięćdziesiątnicy zostali napełnieni Duchem Świętym i mówili innymi
językami, nazwali ich pijanymi, wcale nie oznacza, że uczniowie rzeczywiście się w ten sposób zachowywali. Uwaga ta nie była
wynikiem obiektywnej obserwacji zachowania zgromadzonych owego dnia uczniów. W Ef 5,8 Paweł zaznacza kontrast między upijaniem
się winem a pełnością Ducha Świętego i różnica między tymi dwoma rodzajami zachowania nie może być zatarta, gdyż jedno dotyczy
uzależnienia, a drugie - trzeźwego myślenia. Pierwszego nie da się kontrolować, podczas gdy to ostatnie jest dobrowolnym
poddaniem się Duchowi Świętemu.
Płacz i śmiech
Jak prawidłowo dowodzi Jackson, płacz jest istotnie naturalną i normalną odpowiedzią na działanie Ducha Świętego, a śmiech
może być rezultatem napełnienia radością Pańską; jest jednak czas płaczu i czas śmiechu. Takie reakcje, gdy przejawiane są w
sposób histeryczny i przeszkadzają innym w uwielbianiu i słuchaniu Słowa Bożego, nie tylko powodują negatywne oddziaływanie na
zbór, ale i wskazują na charakter tych, którzy się tak zachowują. Jeśli śmiech lub płacz jest nie do opanowania, szczególnie w
miejscu publicznym, można się w tym dopatrywać jakiegoś elementu uzależnienia. Jeśli zaś jest wywołany umyślnie, to takie
zachowanie wynika z egoistycznej postawy tych, którzy to robią. Duch Święty nie ma z takimi przypadkami żadnego związku, gdyż
on nie pobudza do histerycznego i nieokiełznanego śmiechu.
Objawienie prorockie
Jest to związane z twierdzeniem, że gdy Bóg wylewa swego Ducha, ludzie prorokują, mają wizje i sny. Najpierw jednak trzeba
być pewnym, że ci ludzie otrzymali Ducha Świętego tak, jak to miało miejsce w dzień Pięćdziesiątnicy. Piotr odwołał się do słów
Joela, gdyż widział, że ludzie napełnieni Duchem otrzymywali prorockie objawienie. Ale ten cytat nie usprawiedliwia uznawania
wszelkiego prorokowania, wizji i snów jako pochodzących od Ducha Świętego. Nawet napomnienie z 1Kor 14 odnośnie do darów
duchowych, szczególnie zaś proroctwa, Paweł kieruje tylko do tych, którzy zostali ochrzczeni w Duchu Świętym.
Konkluzja
Gdy przyjrzymy się wszystkim tym zjawiskom jako całości, stwierdzimy, że nie ma na nie i na sposób w jaki się pojawiają (w
kontekście "Toronto blessing") prawie żadnego biblijnego usprawiedliwienia. Fakt, że niektóre z nich pojawiają się w Biblii nie
czyni ich biblijnymi. Nie znaczy to także, że jakaś część ludzi doznająca owego "błogosławieństwa" nie doświadcza niczego
rzeczywistego, czy też, że nie następuje rzeczywista i istotna zmiana ich życia.
Ale, po pierwsze, rzeczywistość przeżycia nie jest sama w sobie gwarantem prawdziwości tego, co twierdzi się na jego
podstawie. Rzeczywistość takich doznań jak np.: padanie, śmiech, ryk, płacz, w żaden sposób nie gwarantuje prawdziwości
twierdzenia, że są one motywowane przez Boga, czy też zgodne z jego wolą. Mógłby ktoś przecież zareagować panicznym strachem na
widok plastykowego węża, ale rzeczywistość tego doznania nie potwierdza prawdziwości tego, co dana osoba stwierdza w momencie
swej natychmiastowej reakcji - że ten wąż jest prawdziwym wężem. Nikt nie kwestionuje rzeczywistości doznań związanych z
"Toronto blessing", ale samo przez się nie dowodzi to prawdziwości tego, co twierdzi się na podstawie owych manifestacji.
Po drugie, Bóg w swojej łasce błogosławi nas czasem na przekór nam samym. Sukces jakiejś metody jako środka uzyskania
błogosławieństwa od Boga wcale jej nie uprawomocnia. Właściwość lub niewłaściwość określonej metody, zjawiska, należy określać
raczej w oparciu o grunt biblijny, niż na podstawie rozważania pragmatycznego. Jest wiele świadectw o tym, jak "Toronto
blessing" (padanie, upojenie, śmiech, ryk itp.) zaowocowało imponującymi zmianami życia. Chwała Bogu za takie owoce. Należy
jednak pamiętać, że wynikają one raczej z Bożej łaski, niż z owych manifestacji, które i tak powinny być uzasadniane na
podstawie Biblii. Jako zielonoświątkowcy wielbimy Boga i dziękujemy mu za skoncentrowaną na Chrystusie, uzasadnioną w Biblii i
skupioną wokół Ducha Świętego duchowość. Nie zadowalajmy się jakimikolwiek środkami zastępczymi, bez względu na to, jak
atrakcyjne się mogą wydawać, lecz zachęcajmy ludzi by czerpali i smakowali ze "źródła żywych wód".
Dr Lyman Kulathungam
tłum. Konrad Szmerdt