Tylko Chrystus? Tak!
Edward Czajko
Rzekł Jezus: Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze mnie. (J
14,6)
I nie ma w nikim innym (poza Chrystusem - przyp. mój) zbawienia; albowiem
nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni. (Dz 4,12)
Jak na ogół w świecie chrześcijańskim wiadomo, początek współczesnego ruchu ekumenicznego jest związany z Międzynarodową
Konferencją Misyjną, jaka odbyła się w Edynburgu (Szkocja) w 1910 roku. Celem konferencji było połączenie chrześcijańskich
wysiłków w celu ewangelizacji świata "w czasie jednego pokolenia". Czołową rolę w konferencji w Edynburgu odegrały ówczesne
kręgi ewangelikalne protestantyzmu, z wielkim ewangelistą metodystycznym Johnem R. Mottem na czele. Gdzieś po dziesięciu latach
nastąpiło niestety przewartościowanie misji. Zwyciężyło stanowisko reprezentowane przez liberalny protestantyzm, głoszące, że
celem misji nie powinno być nawrócenie do Chrystusa, lecz pomoc wyznawcom innych religii w odkryciu tego, co jest najlepsze w
ich własnych religijnych tradycjach. Takie stanowisko nadal zajmuje liberalny protestantyzm związany głównie ze Światową Radą
Kościołów, a także w wielu przypadkach rzymski katolicyzm, czego jaskrawym przykładem było międzyreligijne "spotkanie
modlitewne" w Asyżu, którego gospodarzem był papież rzymski, Jan Paweł II, a także ceremonie buddyjskie w kościele pod
wezwaniem św. Marcina w Warszawie. Tacy ludzie są zdania - jak pisze Dave Hunt - że każda religia ma tyle samo racji, w żadnej
nie ma błędów. Wydawała się z tym zgadzać również podziwiana i ceniona przez chrześcijański świat Matka Teresa. Trudno nie
chylić głowy przed jej pełną poświęcenia służebną postawą wobec cierpiących mieszkańców ulic Kalkuty. Dlaczego jednak odmawiała
ona pacjentom prawa usłyszenia czystej ewangelii? Czyż nie istnieje już nic ważniejszego od "umierania z godnością"? Matka
Teresa mówiła m. in.: "Należy zaakceptować tego Boga, jaki jest w naszym umyśle". Jest przy tym rzeczą charakterystyczną, iż
zdarzało się nierzadko, że inne religie, religie niechrześcijańskie, były przez niektórych przedstawicieli hierarchii
rzymskokatolickiej traktowane życzliwiej niż np. protestantyzm ewangelikalny czy ruch zielonoświątkowy. Ostatnia
rzymskokatolicka deklaracja, deklaracja "Dominus Iesus", chce ten synkretystyczny błąd naprawić. Kardynał Józef Ratzinger,
który tę deklarację podpisał, chce swojego "nieomylnego" zwierzchnika przed tego rodzaju czynami synkretycznymi jak gdyby
powstrzymać. I słusznie.
Chrześcijaństwo ewangelikalne zawsze było takiemu podejściu do innych religii przeciwne. Oto dwa przykłady dotyczące tego
zagadnienia. Pierwszy to tzw. współczesne tezy Lutra z 1996 roku. Czytamy tam (teza 30. do 33.), co następuje: »Im
bardziej jakiś Kościół dopasowuje się do ducha czasu, w tym większym znajduje się niebezpieczeństwie, że nie tylko wypędzi
Ducha Bożego, ale że przez tylne drzwi pozwoli wejść innym duchom. Te obce duchy rządzą ideologiami i religiami tego świata (Ef
6,12). Jeśli twierdzi się, że te obce duchy są identyczne z Duchem Bożym, to świadczy to wyraźnie o wielkiej ciemnocie naszych
czasów. Pozostaje bowiem ważne Słowo: "To, co (poganie) składają w ofierze, ofiarują demonom, a nie Bogu" (1Kor 10,20). Jeśli
podczas międzyreligijnych "spotkań modlitewnych" stale powołuje się na "ducha Asyżu" (chodzi o "modlitwy o pokój różnych
religii w Asyżu w 1986 r.), to organizatorzy tych spotkań winni posłuchać danego wówczas chrześcijaństwu biblijnego hasła roku:
"Jam jest PAN, Bóg twój... Nie będziesz miał innych bogów obok mnie" (Wyj 20,2-3)«. Drugi przykład to stanowisko
ewangelistów z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego odnośnie do wspólnej katolicko-luterańskiej deklaracji o usprawiedliwieniu,
gdzie czytamy: "Przykładem odejścia od prawd biblijnych są także wspólne modlitwy z przedstawicielami religii
niechrześcijańskich, zainicjowane przez obecnego papieża, Jana Pawła II. Pierwsze takie modlitwy odbyły się w Asyżu w 1986
roku".
I dotąd kardynał Ratzinger ma naszą zgodę. Tylko Chrystus. Solus Christus? Tak.
Ale rzymskokatolicka deklaracja idzie dalej. I oczywiście za daleko. Mianowicie głosi, że prawdziwym Kościołem Chrystusowym
jest wyłącznie Kościół rzymskokatolicki. Może z łaskawym wyjątkiem jeszcze Kościoły prawosławne jako Kościoły partykularne.
Odmawia się prawa bycia Kościołem Chrystusowym protestantyzmowi, chrześcijaństwu ewangelikalnemu i pentekostalnemu.
W tej kwestii naszej zgody brak. Bo Kościół jest tam, gdzie jest Chrystus. A On jest tam, gdzie dwoje lub troje zbierze się
w Jego imię. Podsumujmy:
Solus Christus? Tak.
Sola Roma? Nie, stokrotnie nie.
Edward Czajko