• W ostatnim numerze
  • Numer 11-12/2008
Miniatury egzegetyczne © "Chrześcijanin", nr 09-10/2000
Drukuj Wyslij adres A A A  

Tylko Chrystus? Tak!

Edward Czajko

Rzekł Jezus: Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze mnie. (J 14,6)
I nie ma w nikim innym (poza Chrystusem - przyp. mój) zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni. (Dz 4,12)

Jak na ogół w świecie chrześcijańskim wiadomo, początek współczesnego ruchu ekumenicznego jest związany z Międzynarodową Konferencją Misyjną, jaka odbyła się w Edynburgu (Szkocja) w 1910 roku. Celem konferencji było połączenie chrześcijańskich wysiłków w celu ewangelizacji świata "w czasie jednego pokolenia". Czołową rolę w konferencji w Edynburgu odegrały ówczesne kręgi ewangelikalne protestantyzmu, z wielkim ewangelistą metodystycznym Johnem R. Mottem na czele. Gdzieś po dziesięciu latach nastąpiło niestety przewartościowanie misji. Zwyciężyło stanowisko reprezentowane przez liberalny protestantyzm, głoszące, że celem misji nie powinno być nawrócenie do Chrystusa, lecz pomoc wyznawcom innych religii w odkryciu tego, co jest najlepsze w ich własnych religijnych tradycjach. Takie stanowisko nadal zajmuje liberalny protestantyzm związany głównie ze Światową Radą Kościołów, a także w wielu przypadkach rzymski katolicyzm, czego jaskrawym przykładem było międzyreligijne "spotkanie modlitewne" w Asyżu, którego gospodarzem był papież rzymski, Jan Paweł II, a także ceremonie buddyjskie w kościele pod wezwaniem św. Marcina w Warszawie. Tacy ludzie są zdania - jak pisze Dave Hunt - że każda religia ma tyle samo racji, w żadnej nie ma błędów. Wydawała się z tym zgadzać również podziwiana i ceniona przez chrześcijański świat Matka Teresa. Trudno nie chylić głowy przed jej pełną poświęcenia służebną postawą wobec cierpiących mieszkańców ulic Kalkuty. Dlaczego jednak odmawiała ona pacjentom prawa usłyszenia czystej ewangelii? Czyż nie istnieje już nic ważniejszego od "umierania z godnością"? Matka Teresa mówiła m. in.: "Należy zaakceptować tego Boga, jaki jest w naszym umyśle". Jest przy tym rzeczą charakterystyczną, iż zdarzało się nierzadko, że inne religie, religie niechrześcijańskie, były przez niektórych przedstawicieli hierarchii rzymskokatolickiej traktowane życzliwiej niż np. protestantyzm ewangelikalny czy ruch zielonoświątkowy. Ostatnia rzymskokatolicka deklaracja, deklaracja "Dominus Iesus", chce ten synkretystyczny błąd naprawić. Kardynał Józef Ratzinger, który tę deklarację podpisał, chce swojego "nieomylnego" zwierzchnika przed tego rodzaju czynami synkretycznymi jak gdyby powstrzymać. I słusznie.

Chrześcijaństwo ewangelikalne zawsze było takiemu podejściu do innych religii przeciwne. Oto dwa przykłady dotyczące tego zagadnienia. Pierwszy to tzw. współczesne tezy Lutra z 1996 roku. Czytamy tam (teza 30. do 33.), co następuje: »Im bardziej jakiś Kościół dopasowuje się do ducha czasu, w tym większym znajduje się niebezpieczeństwie, że nie tylko wypędzi Ducha Bożego, ale że przez tylne drzwi pozwoli wejść innym duchom. Te obce duchy rządzą ideologiami i religiami tego świata (Ef 6,12). Jeśli twierdzi się, że te obce duchy są identyczne z Duchem Bożym, to świadczy to wyraźnie o wielkiej ciemnocie naszych czasów. Pozostaje bowiem ważne Słowo: "To, co (poganie) składają w ofierze, ofiarują demonom, a nie Bogu" (1Kor 10,20). Jeśli podczas międzyreligijnych "spotkań modlitewnych" stale powołuje się na "ducha Asyżu" (chodzi o "modlitwy o pokój różnych religii w Asyżu w 1986 r.), to organizatorzy tych spotkań winni posłuchać danego wówczas chrześcijaństwu biblijnego hasła roku: "Jam jest PAN, Bóg twój... Nie będziesz miał innych bogów obok mnie" (Wyj 20,2-3)«. Drugi przykład to stanowisko ewangelistów z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego odnośnie do wspólnej katolicko-luterańskiej deklaracji o usprawiedliwieniu, gdzie czytamy: "Przykładem odejścia od prawd biblijnych są także wspólne modlitwy z przedstawicielami religii niechrześcijańskich, zainicjowane przez obecnego papieża, Jana Pawła II. Pierwsze takie modlitwy odbyły się w Asyżu w 1986 roku".

I dotąd kardynał Ratzinger ma naszą zgodę. Tylko Chrystus. Solus Christus? Tak.

Ale rzymskokatolicka deklaracja idzie dalej. I oczywiście za daleko. Mianowicie głosi, że prawdziwym Kościołem Chrystusowym jest wyłącznie Kościół rzymskokatolicki. Może z łaskawym wyjątkiem jeszcze Kościoły prawosławne jako Kościoły partykularne. Odmawia się prawa bycia Kościołem Chrystusowym protestantyzmowi, chrześcijaństwu ewangelikalnemu i pentekostalnemu.

W tej kwestii naszej zgody brak. Bo Kościół jest tam, gdzie jest Chrystus. A On jest tam, gdzie dwoje lub troje zbierze się w Jego imię. Podsumujmy:

Solus Christus? Tak.

Sola Roma? Nie, stokrotnie nie.

Edward Czajko

Artykuł jest własnością redakcji Miesięcznika "Chrześcijanin".
Przedruk dla celów komercyjnych możliwy jest po uzyskaniu zgody redakcji oraz podaniu źródła.
Do początku strony