• W ostatnim numerze
  • Numer 11-12/2008
Felietony redakcyjne © "Chrześcijanin", nr 03-04/2008
Drukuj Wyslij adres A A A  

Czy jestem stróżem brata mego?

Monika Kwiecień

Pytanie Kaina w istocie nie jest pytaniem. W biblijnym moralitecie zdumiewa niesłychany tupet, z jakim Kain odpyskuje Bogu. Bóg po raz kolejny otwiera przed nim możliwość zmierzenia się z prawdą o sobie. Kain odrzuca szansę pokuty. Przekreśla możność wewnętrznej przemiany. Nie chce wyrzec się zła, w którego władzę się oddał (por. 1 M 4,7). I to staje się jego piętnem.

Pytanie Kaina powraca echem za każdym razem, gdy człowiek człowiekowi wyrządza zło czy to w obliczu obojętności, przyzwolenia, czy pośród gromkiego aplauzu.

Pytanie Kaina to świadectwo pychy i samowładztwa. Zarazem pozostaje pytaniem z jednego prostego powodu: to my musimy odpowiedzieć, co z tym poczniemy. My stajemy się odpowiedzialni. Co zrobimy ze złem, którego jesteśmy sprawcami lub świadkami? Zło to nie abstrakcja. Zło jest wymierzone przeciwko drugiemu, rzeczywistemu istnieniu. "Co mnie to obchodzi?!". "Nie moja sprawa". "Niech każdy pilnuje własnego nosa".

Cóż, kiedy za każdym razem trzeba się zmierzyć nie tylko z pytaniem Kaina, ale i z odpowiedzią, jakiej udzielił Jezus Chrystus. On odpowiedział na nie przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10,29nn.). Więcej, odpowiedział na nie swoim życiem i swoim dziełem.

"Jeśli nie wiesz, jak postąpić, postępuj przyzwoicie". Rada, którą prof. Władysław Bartoszewski powtarza za Antonim Słonimskim, to nic innego jak przełożone na świecki język ewangeliczne przykazanie miłości bliźniego.

Pastor Martin Niemöller, członek Kościoła Wyznającego, uznany za osobistego więźnia Hitlera, spędził znaczną część wojny w obozie koncentracyjnym. Komentując swoją wcześniejszą bierność wobec hitlerowskiej polityki, wypowiedział cytowane do dziś słowa:

"Kiedy zamykali komunistów, nie protestowałem, bo nie byłem komunistą. Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem, bo nie byłem Żydem. Kiedy przyszli po mnie, nie było już komu protestować w mojej obronie".

W rozmaitych sytuacjach przychodzi nam odpowiadać na pytanie "Czy jestem stróżem brata mego?". Raz sposobności nastręcza los sąsiadki z dziećmi, których płacz ciągle słychać za ścianą. Innym razem jest to impuls o wymiarze ogólnospołecznym. Ostatnio zmusił nas do tego Jan T. Gross książką "Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści". Bardzo gorzka pigułka. Przecież nasza historia to Palmiry, Oświęcim i Katyń oraz Monte Cassino i Powstanie Warszawskie. W takiej historii miałoby być miejsce na Jedwabne i powojenne już pogromy Żydów w Krakowie i Kielcach?!

"Gdyż tak mówi Pan Zastępów […] o narodach, które was złupiły, że kto was dotyka, dotyka źrenicy mojego oka" (Za 2,12). W czasie okupacji te słowa były w kręgach ewangelicznych moralną wytyczną. W zborach uczono: nie wolno wchodzić w posiadanie mienia wyszabrowanego Żydom i należy im udzielać pomocy, na ile kto może. Oczywiście, wielu przyzwoitych ludzi nie musiało wierzyć Słowu Bożemu, aby postępować przyzwoicie. Gdyby jednak ta postawa - biorąc pod uwagę siłę polskiego katolicyzmu i szukanie przez ludzi w sytuacji kryzysowej oparcia w Kościele - była głoszona powszechnie i konsekwentnie, skala moralnej zapaści byłaby mniejsza. Pomimo zdziczenia, jakie wyzwala wojna.

O zbrodni w Jedwabnem przeciętny Polak dowiedział się w 2000 roku z książki Grossa "Sąsiedzi". O mordowaniu żydowskich niedobitków z obawy, że upomną się o mienie powierzone na przechowanie sąsiadom, możemy od dawna czytać we wspomnieniach ocalałych (choćby książki Henryka Grynberga). Ale nie chcemy pamiętać o tym, co budzi wstyd. Poruszenie takiej struny częściej wywołuje furię niż refleksję.

Antysemityzm ma różne oblicza. Ma twarz neonazisty, który ugodził nożem rabina Michaela Schudricha, i nastolatków, którzy pobili młodego Żyda, odwiedzającego grób cadyka w Warce. Ma też oblicze, które Tadeusz Mazowiecki nazwał "antysemityzmem ludzi łagodnych i dobrych". Tych, którzy mówią: "Porządny człowiek, chociaż Żyd".

"Nasze pokolenie będzie musiało okazać skruchę nie tylko za pełne nienawiści słowa i czyny ludzi złych, ale przede wszystkim za przerażające milczenie ludzi dobrych", powiedział pastor Martin Luther King. Okoliczności inne, kontekst - pytanie Kaina - ten sam.

Monika Kwiecień

Artykuł jest własnością redakcji Miesięcznika "Chrześcijanin".
Przedruk dla celów komercyjnych możliwy jest po uzyskaniu zgody redakcji oraz podaniu źródła.
Do początku strony