• W ostatnim numerze
  • Numer 11-12/2008
Z życia Kościoła © "Chrześcijanin", nr 05-06/2008
Drukuj Wyslij adres A A A  

Czy modlicie się o Ben Ladena?

Brother Andrew i misja "Otwartych Drzwi"

Jest ekscentryczny. Jest niezmordowany. Jest misjonarzem.

Nie wyważa drzwi otwartych przez innych; otwiera drzwi zamknięte na głucho. Toruje drogę dla Ewangelii w krajach jej wrogich. Znany jest jako Boży przemytnik. Najpierw szmuglował Biblie i literaturę chrześcijańską do państw bloku komunistycznego, potem do Chin. Od lat dziewięćdziesiątych różnymi sposobami dostarcza je do krajów muzułmańskich.

"50 lat temu Bóg otworzył drzwi, a ja przez nie przeszedłem" - tak podsumował swoją służbę w 2005 roku, z okazji pięćdziesięciolecia utworzonej przez siebie organizacji "Open Doors". To bodaj najstarsza z organizacji chrześcijańskich, których celem jest wspieranie Kościoła wszędzie tam, gdzie podlega on prześladowaniom.

Brother Adndrew - Brat Andrzej - takie miano przyjął Anne van der Bijl w początkach swej działalności i jest pod nim znany na całym świecie. W tym roku obchodził osiemdziesiąte urodziny. Misjonarzami została również trójka z jego pięciorga dzieci. Urodził się w Holandii, 11 maja 1928 roku, w niezamożnej rodzinie. Wraz z rodzicami i pięciorgiem rodzeństwa należał do Holenderskiego Kościoła Reformowanego. Gdy w 1939 roku jego brat zmarł na gruźlicę, jako młodziutki chłopiec przeżył duchowy kryzys. Hitlerowska okupacja przerwała jego edukację. W 1946 roku zaciągnął się do wojska i do 1949 roku walczył w Holenderskich Indiach Wschodnich (ówczesna kolonia holenderska, dziś Indonezja). Został ranny. Gdy kurował się w szpitalu, pod wpływem świadectwa opiekującej się nim pielęgniarki zaczął szukać Boga, zachłannie czytał Biblię i przeżył nawrócenie.

Wkrótce uznał, że Bóg powołuje go do służby ewangelizacyjnej i misyjnej. Przygotowywał się do niej w Szkocji, gdzie w latach 1953-1955 uczył się w World Evangelization Crusade School. Wybrał ją, bo oferowała krótki kurs. Wcześniej oznajmiono mu, że aby zostać misjonarzem, musi studiować przez dwanaście lat. Cierpiał w tym czasie na przeszywające bóle kręgosłupa. Ból dosłownie zwalał go z nóg, nie był w stanie wstać bez cudzej pomocy. Pociechą była mu lektura rozważań Oswalda Chambersa "Ku Tobie, Boże mój" (oryg. My Utmost for His Highest). W jednym z codziennych czytań natknął się na słowa: "Jeśli chcesz, by Bóg cię używał, On przeprowadzi cię przez serię doświadczeń, które nie są ci wcale przeznaczone. Ich zadaniem jest uczynić cię użytecznym w Jego rękach, abyś zrozumiał, co przeżywają inni, i nigdy nie był zaskoczony tym, co cię spotyka".

Za żelazną kurtyną

W lipcu 1955 roku odbywał się w Warszawie Światowy Kongres Młodzieży Demokratycznej, któremu władze komunistyczne nadały olbrzymią oprawę propagandową. Był to widomy znak odwilży - pierwsze takie otwarcie na świat zachodni po ponurych latach stalinizmu. Drzwi za żelazną kurtynę uchyliły się, a Brother Andrew wykorzystał nadarzającą się okazję. Zaopatrzony w ciemnoczerwoną marynarkę, przyłączył się do grupy Holendrów uczestniczących w Kongresie. Przyjechał, aby nawiązać bezpośrednie kontakty z ewangelicznie wierzącymi chrześcijanami. Tak trafił na nabożeństwo I zboru warszawskiego Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego, który zgromadzał się wówczas w Alejach Jerozolimskich. Później przez całe lata rozmaitymi nieoficjalnymi kanałami napływały do Polski setki egzemplarzy Biblii i literatury chrześcijańskiej. Ogromna jej część - wspomina pastor Waldemar Lisieski - była przeznaczona na potrzeby redakcji "Głosu Ewangelii z Warszawy".

W roku 1955, chodząc ulicami nie odbudowanej jeszcze Warszawy, Brother Andrew sięgnął po Biblię i przeczytał słowa: "Bądź czujny i utwierdź, co jeszcze pozostało, a co bliskie jest śmierci" (Obj 3,2a). Tak znalazł swoje pole misyjne. Jego zadaniem było wspieranie Kościoła osłabionego komunistycznymi prześladowaniami. Już wtedy - jak później powtarzał - zobaczywszy tłumy komunistycznej młodzieży, maszerującej w pochodzie, był przekonany, że komunizm się skończył i musi upaść.

W 1957 roku darowanym volksvagenem garbusem po raz pierwszy pojechał z transportem Biblii do Związku Radzieckiego i do Jugosławii. Od tej pory wielokrotnie będzie przekraczać granice państw komunistycznych, odmawiając po cichu "modlitwę szmuglera": "Panie, który otwierasz oczy niewidomym, spraw, aby celnicy zaniewidzieli".

Nieraz w akcie zaufania Bożej Opatrzności wyjmował poukrywane egzemplarze ze skrytek i kładł je praktycznie na widoku. Pewnego razu na granicy rumuńskiej strażnicy dosłownie rozpruli jadące przed nim auta. Drobiazgowe przeszukanie trwało wiele godzin. Lecz gdy podjechał do punktu kontrolnego, celnik tylko machnął mu ręką.

W 1968 roku, po inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację, Brother Andrew pojechał z transportem Biblii dla czeskiego Kościoła podziemnego oraz dla… żołnierzy radzieckich. W 1989 roku "Open Doors" dostarczyło milion egzemplarzy Nowego Testamentu do Związku Radzieckiego, nawiązując współpracę z Kościołem prawosławnym.

Swoje przeżycia z misji za żelazną kurtyną Brother Andrew opisał w książce "Boży przemytnik", opublikowanej w 1967 roku. Przetłumaczono ją dotychczas na czterdzieści języków (również na polski) i wydano w dziesięciu milionach egzemplarzy.

W 1965 roku Brother Andrew po raz pierwszy zdołał odwiedzić Chiny. W roku 1981, w ramach projektu "Perła", w ciągu jednej nocy przemycono milion egzemplarzy Biblii. Począwszy od 1978 roku, zaczął organizować pomoc dla Kościoła w Afryce i uczulać chrześcijan z Zachodu na potrzeby ewangelizacyjne tego kontynentu. W roku 1985, w ramach projektu "Ogień krzyżowy", w Ameryce Łacińskiej rozprowadzono pięć milionów egzemplarzy literatury chrześcijańskiej.

W 1996 roku Światowy Alians Ewangeliczny uhonorował Brata Andrew nagrodą za działalność na rzecz wolności religijnej. W 1999 roku dziesięć tysięcy Biblii trafia do szczelnie odgrodzonej od świata Korei Północnej. Rok później milion Biblii i milion książek chrześcijańskich dociera do rąk chińskich chrześcijan. Niezależnie od wielkich transportów jednorazowych, pomoc przez cały czas napływa strumyczkami, z wykorzystaniem najrozmaitszych kanałów przerzutowych.

Ewangelia w świecie islamu

Po upadku komunizmu w Europie Brother Andrew koncentruje swoją misję na krajach muzułmańskich. Łączy jawną działalność ewangelizacyjną z pracą nad umacnianiem Kościoła w świecie islamu. Zresztą już od wybuchu wojny w Libanie angażuje się w działania misyjne na Bliskim Wschodzie. Jest przeświadczony, że konflikt globalny w czasach ostatecznych będzie się koncentrował wokół Izraela i jego sąsiadów.

Arabskie wspólnoty chrześcijańskie w Libanie, Izraelu i terytoriach palestyńskich z wdzięcznością przyjmują jego odwiedziny, czują się bowiem zapomniane przez Kościół Powszechny. Ale Brother Andrew spotyka się także z przywódcą Hamasu, Ahmedem Jassinen, i ówczesnym szefem Organizacji Wyzwolenia Palestyny, Jasserem Arafatem. Wręcza im Biblie i wyraża sprzeciw wobec metod terrorystycznych, jakich używają w konflikcie z Izraelem. "Open Doors" zapoczątkowuje projekt "Musalaha" (arab. pojednanie), którego zamiarem jest doprowadzenie do zbliżenia między Izraelczykami i Palestyńczykami.

Chrześcijaństwo i islam

"Czy modlimy się o Ben Ladena?" - pytanie Brata Andrew zaskoczyło nie tylko dziennikarza "Christianity Today". W konflikcie "Ben Laden kontra reszta świata", owa reszta życzy sobie przecież tylko jednego - mianowicie żeby Ben Ladena jak najprędzej trafił szlag.

- Oczywiście że nie modlimy się o niego - kontynuuje Brother Andrew. - I dlatego stał się tym, kim jest. Mamy swoją ewangelikalną czarną listę osób, których nie chcemy oglądać w niebie, a Ben Laden jest na jej szczycie, tuż obok Saddama Hussajna.

Często podkreśla, że najliczniejsze spotkania ewangelizacyjne, jakie odbył w ciągu pięćdziesięciu lat swojej służby, miały miejsce w państwach muzułmańskich. "Czemu jesteśmy tacy nieśmiali? Czego się tak bardzo boimy? - pyta retorycznie. - Zabrzmi to sarkastycznie, ale to prawda: łatwiej jest mi zabrać głos wśród talibów niż w moim rodzimym zborze w Holandii".

- Musimy powrócić do stóp krzyża i uczyć się od Chrystusa - apeluje Brother Andrew. - On przebaczał, gotowy był złożyć siebie w ofierze. Widzę taką postawę u wielu chrześcijan w Gazie. Powinniśmy tłumnie docierać do Libanu, do Syrii, do Jordanii, żeby z uwagą słuchać tego, czego mogą nas nauczyć tamtejsi chrześcijanie, oraz wspierać ich.

- Dlaczego w stosunkach ze światem islamu sięgamy po środki, które według Biblii nie są metodami naszej walki? Kiedy wreszcie staniemy się ludźmi Księgi? - pyta z naciskiem. - Muzułmanie uważają się za lud księgi. Podczas spotkania na uniwersytecie Hamasu zwróciłem się do słuchaczy: "Nie zależy mi na prowadzeniu z wami dialogu, za to w każdej chwili gotów jestem rozmawiać o jednej kwestii: jakiego rodzaju ludzie są owocem mojej Księgi, a jacy waszej?". Odbijają się tu echem słowa Jezusa: Musicie się na nowo narodzić. I oni, muzułmanie, docenili to, że chcę zmierzyć się z nimi na tej płaszczyźnie.

Kościół nie ma powodu się lękać i milczeć, oczekując najgorszego. Mamy światu do przekazania orędzie, że Bóg zmienia ludzi - takie wyzwanie Brother Andrew nadal rzuca chrześcijanom.

Opr. Monika Kwiecień

Artykuł jest własnością redakcji Miesięcznika "Chrześcijanin".
Przedruk dla celów komercyjnych możliwy jest po uzyskaniu zgody redakcji oraz podaniu źródła.
Do początku strony