Osiemdziesięciolecie domu modlitwy w Brzeżawie
Michał Hydzik
Brzeżawa, niewielka wieś nieopodal Przemyśla, jest z wielu względów niezwykłą miejscowością. Przejeżdżający nie mogą nie
zauważyć charakterystycznego budynku z napisem na froncie: "Dom mój jest domem modlitwy" (w używanym wówczas tłumaczeniu Biblii
Gdańskiej). Wzniesiony w roku 1933, jest świadectwem Bożego działania zarówno w tej miejscowości, jak i w całej okolicy.
Wszystko zaczęło się około roku 1927, gdy z Ameryki wróciło kilku emigrantów, którzy zetknęli się tam z przebudzeniem
zielonoświątkowym. Po powrocie świadczyli swoim sąsiadom o doznanej łasce Bożej. Wkrótce zainteresowanie Słowem Bożym zaczęło
zataczać coraz szersze kręgi. Niebawem rozpoczęły się regularne spotkania po domach, a gdy zabrakło miejsca w wiejskich
chatach, nabożeństwa przeniesiono do stodół. Gdy i te okazały się za małe, postanowiono wznieść dom modlitwy. Ówczesne władze
oraz miejscowy kler w zdecydowany sposób uniemożliwiły budowę. Wierzący posłużyli się zatem metodą faktów dokonanych. W
tajemnicy zgromadzono niezbędne materiały, ofiarowano działkę budowlaną i w omówionym terminie w ciągu paru godzin postawiono
budynek służący zborowi do dzisiaj.
Dla przypomnienia tamtych wydarzeń 10 sierpnia 2008 roku odbyło się uroczyste, okolicznościowe nabożeństwo. Przybyli na nie
wierzący z sąsiednich zborów oraz goście z Niemiec i USA. Nabożeństwo prowadził prezb. Michał Hydzik (wychowanek zboru w
Brzeżawie), Słowem Bożym usługiwał biskup Mieczysław Czajko. Życzenia i pozdrowienia przekazał prezb. Bolesław Osieczko, pastor
zboru w Przemyślu, a rys historyczny brzeżawskiego zboru przedstawił jego pastor Józef Duchniak.
Aż do II wojny światowej zbór w Brzeżawie był centralnym zborem zielonoświątkowym w Galicji Zachodniej. Odbywały się tu
kursy biblijne prowadzone przez takich braci jak Gustaw Schmidt, Artur Bergholc, G. Fedyszyn, M. Werbicki oraz Józef Czerski.
Podczas regionalnych konferencji ordynowano prezbiterów odpowiedzialnych za okręgi rejonu przemyskiego.
Osobą, która w tamtych latach wniosła wybitny wkład w organizację i duchowy rozwój okolicznych zborów, był Mikołaj Bobyk.
Wyjechał on do Ameryki w roku 1913, wraz z pierwszą falą emigracyjną. W roku 1917 wstąpił do armii amerykańskiej i został
skierowany na front francusko-niemiecki. Pośród licznych frontowych niebezpieczeństw, w odpowiedzi na świadectwo jednego z
żołnierzy oddał swoje życie Bogu. Po powrocie do Ameryki, w roku 1921 ożenił się z Katarzyną Witko rodem z Chyrzyny nad Sanem i
oboje zaczęli głosić ewangelię słowiańskim emigrantom w Nowym Jorku. Coraz bardziej jednak narastało w nich przekonanie, że
powinni wrócić do rodzinnej Galicji.
Ich pragnienie zostało urzeczywistnione w roku 1927. Po przyjeździe zamieszkali u rodziny w Chyrzynie, nieopodal Przemyśla,
i już w 1928 roku nawiązali kontakt z grupą wierzących w Brzeżawie i innych miejscowościach. W wyniku intensywnej służby
wkrótce powstały zbory w takich miejscowościach jak Brzeżawa, Jawornik, Chyrzyna, Przemyśl, Groszówka, Piątkowa, Brylińce i
Kniażyce.
W 1936 roku, na III Rejonowym Zjeździe KChE Rejonu Przemyskiego, który odbywał się w Brzeżawie, na prezbitera tego rejonu
powołano właśnie brata M. Bobyka. W roku 1939, w obliczu groźby wybuchu wojny małżeństwo Bobyków podjęło decyzję o powrocie do
USA. Nabożeństwo pożegnalne odbyło się 5 sierpnia 1939 roku. Po wojnie Mikołaj Bobyk odwiedził Brzeżawę w roku 1964. Był to
zarazem jego ostatni pobyt w Polsce.
Spotkałem się z nim i jego żoną jeszcze raz w latach siedemdziesiątych, w Nowym Jorku. Żałuję, że nie spisałem lub nie
nagrałem wówczas ich wspomnień. Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, że Bóg umożliwił mi spotkanie się z człowiekiem,
którego należy uznać za apostoła Galicji Zachodniej.
Sam brzeżawski zbór i jego dom modlitwy przechodził różne koleje losu. Najtrudniejszy był okres wojny i lata powojenne, gdy
tamtejsze tereny znaczone były łunami palących się domów i straszliwych rzezi. Zastrzelony został między innymi prezbiter Wasyl
Duchniak, pastor zboru, a wielu wiernych wywieziono na wschód albo na Ziemie Odzyskane. W domu modlitwy, ze względu jego
lokalizację w środku wsi, Wojsko Polskie urządziło sobie koszary, uniemożliwiając w ten sposób odbywanie nabożeństw. I choć
wokoło spłonęły dziesiątki domów mieszkalnych, dom zborowy pozostał nietknięty jako świadectwo wszechmocnej opieki Boga.
Choć w Brzeżawie pozostało dziś bardzo niewiele osób i zbór z tego powodu przeżywa, jak i inne wiejskie zbory w Polsce,
określone problemy, to jednak nie upada na duchu. Wdzięczni za Jego łaskę okazywaną w przeszłości, oczekuje Bożego prowadzenia
i błogosławieństw w nadchodzących latach.
Prezb. Michał Hydzik