• W ostatnim numerze
  • Numer 11-12/2008
Miniatury egzegetyczne © "Chrześcijanin", nr 01-02/2000
Drukuj Wyslij adres A A A  

Ziemia niczyja (...) i wody międzynarodowe

Edward Czajko

Uwaga pierwsza, historyczno-humorystyczna. Ewangeliczna wspólnota wyznaniowa, w której przed ponad dziesięcioma laty byliśmy, jako zielonoświątkowcy, częścią składową, uczestniczyła w działalności ruchu ekumenicznego, reprezentowanego w naszym kraju przez Polską Radę Ekumeniczną. Należeliśmy do jej kierownictwa, braliśmy udział w jej pracach, organizowaliśmy spotkania i nabożeństwa ekumeniczne.

Te ostatnie przede wszystkim w okresie dorocznych Oktaw Modlitw o Jedność Chrześcijan w styczniu.

Na początku ze strony naszych wiernych, podobnie jak i w innych wspólnotach kościelnych, były co do tego pewne opory. Otóż pewnego razu przełożony warszawskiego zjednoczonego zboru musiał odpierać zarzuty swoich współwyznawców i tłumaczyć się ze swych bliskich kontaktów z księżmi i biskupami innych wyznań, wyznań nieewangelicznych. I wówczas, sam słyszałem, ów przełożony odpowiadał, iż spotyka się z tymi ludźmi, by głosić im ewangelię. - Posłany jestem, aby głosić ewangelię wszystkiemu stworzeniu, a biskupi i księża do tego "wszystkiego stworzenia" niewątpliwie należą - tłumaczył się nasz warszawski przełożony ze swego ekumenicznego zaangażowania.

Uwaga druga, wyłącznie historyczna. Podczas jakiegoś posiedzenia, również dawno temu, podkomisji do spraw dialogu teologicznego z udziałem przedstawicieli denominacji rzymskokatolickiej, mówiąc o naszej działalności ewangelizacyjnej, powiedziałem, że zadanie to jest niezmiernie ważne, gdyż jest u nas w Polsce dużo ludzi, którzy są tak naprawdę poza chrześcijaństwem, są wyznaniowo jak gdyby ziemią niczyją. W dalszej dyskusji uchwycono się tego określenia. Starano się mianowicie udowodnić, że Polska to kraj chrześcijański, że Polacy to wyznaniowo wiadomo kto. Odgryzłem się wtedy ("choć gryzę, to sercem gryzę!") moim polemistom pytaniem: czy członkowie KC, to też wasi ludzie? (Czy młodzi czytelnicy wiedzą dzisiaj co to było KC?).

W ubiegłym roku przykładem takiej ziemi niczyjej i takich wód międzynarodowych, którą wolno uprawiać i na których terenie wolno łowić ("ludzi łowić będziesz" - Łk 5,10), był słynny Przystanek Woodstock w Żarach. Jak czytaliśmy w prasie, Przystanek Woodstock Jerzego Owsiaka był poprzedzony rzymskokatolickim Przystankiem Jezus (gratulacje! i dobrze, że pod tym właśnie imieniem), w którym uczestniczyło niemal 900 osób, a zatem nieco więcej niż w ogólnopolskim zjeździe młodych ewangelików w Łodzi w październiku (776 osób) i nieco mniej niż na zlocie młodzieży zielonoświątkowej w Morągu w lipcu (ok. 1000 osób). Dobrze, że wykorzystano misyjnie ten czas i to miejsce. Byli tam aktywni również nasi wierni z Żar oraz okolicznych zborów ("zielonoświątkowcy, którzy zupę rozdawali za darmo" - pisała prasa); aktywni podczas właściwego Woodstocka.

Na Przystanku Woodstock zgromadziły się tłumy młodzieży, podobno 200 tysięcy. O tej młodzieży w olbrzymiej większości można powiedzieć, wynikało to z rozmów, iż jest "bez Chrystusa, nie mająca nadziei i bez Boga na świecie" (por. Ef 2,12). Była to młodzież zewnętrznie udająca twardzieli, ale wewnętrznie, duchowo spragniona innego, lepszego życia. A to lepsze życie może dać tylko Jezus.

Nie tylko Przystanek Woodstock w Żarach jest dowodem na to, że Polska potrzebuje ewangelizacji. To widać.

Widzi to rzymskokatolicki papież, Jan Paweł II, który w 1987 roku na Placu Defilad w Warszawie powiedział: "Polska, Ojczyzna nasza, potrzebuje ewangelizacji, podobnie jak inne kraje Europy". "Intencja Papieża była oczywista - pisze ks. Józef Kudasiewicz - posyłając misjonarzy do pogan, nie zapominajcie, że i wy jesteście krajem misyjnym, że i wy potrzebujecie ewangelizacji". Polska jest krajem misyjnym. Widzą to inni, widzimy to i my.

Rok 2000, zwany rokiem jubileuszowym, będzie szczególną okazją, by głosić "wszystkiemu stworzeniu", w naszym przypadku wszystkim Polakom, że Jezus Chrystus przyszedł i w Duchu przychodzi, by zwiastować prawdziwy rok jubileuszowy, "miłościwy rok Pana" (Łk 4,19), czas nawiedzenia Pańskiego. Idźmy więc i głośmy ewangelię.

PS:
Oto kolejne postscriptum do pośmiania się czy uśmiechnięcia (za czasów mojej młodości nieżyjący już prezbiter M.P. mówił, że prawdziwy chrześcijanin nie śmieje się, tylko się uśmiecha). "Pewnego razu w Republice Dominikany, na zakończenie bardzo uczęszczanych rekolekcji, zaprosiliśmy do odprawiania Mszy Świętej miejscowego biskupa, który nie płonął entuzjazmem do charyzmatów i charyzmatyków. Msza była sprawowana na wolnym powietrzu. Gdy biskup już rozpoczął celebrację, zorientowaliśmy się, że nie działają mikrofony. Zakrystian gorączkowo miotał się manipulując wzmacniaczem, mikrofonami, sznurami, ale nic z tego nie wychodziło. Bez nagłośnienia nie było możliwe, aby tak wielki tłum usłyszał cokolwiek, toteż biskup powiedział otwarcie: - Widzę, że mamy mały problem z mikrofonami. Na to tłum wiernych odpowiedział: - I z duchem twoim. Wierni myśleli, że rozpoczęła się Msza Święta (że biskup wypowiada liturgiczne pozdrowienie: Pan z wami - przyp. mój), a nie wiedząc, co się dzieje, wypowiedzieli słowo prawdy: rzeczywiście mieliśmy mały problem z jego duchem. Dzięki Bogu, wkrótce udało się go przezwyciężyć" (Według: Marino Parodi, o. Emilien Tardif - "Dary Ducha Świętego i Nowa Pięćdziesiątnica", Warszawa 1998, s. 59).

Edward Czajko

Artykuł jest własnością redakcji Miesięcznika "Chrześcijanin".
Przedruk dla celów komercyjnych możliwy jest po uzyskaniu zgody redakcji oraz podaniu źródła.
Do początku strony