• W ostatnim numerze
  • Numer 11-12/2008
Świadkowie wiary © "Chrześcijanin", nr 11-12/2002
Drukuj Wyslij adres A A A  

Brat Gerhard Krüger

Opr. Monika Kwiecień

Zanim Gerhard Krüger nawrócił się całym sercem do Chrystusa, został wędrownym kaznodzieją przebudzeniowym i zyskał przydomek "Krüger-Alleluja" - długo nie mógł mówić. Wskutek uderzenia we wczesnym dzieciństwie, wymierzonego mu nieopatrznie przez matkę, jąkał się tak, że nie chciano go przyjąć do szkoły.

Życie niemieckich mieszkańców Przełęka (powiat działdowski, przyłączony do Polski po I wojnie światowej) było surowe. Licha ziemia, ciężka praca, wojenna bieda i powojenne ubóstwo. Kiedy po wojnie wrócił do domu ojciec Gerharda, internowany przez Rosjan i wywieziony na Syberię, w osadzie doszło do duchowego przebudzenia. Nawróciła się również matka. Na jednym z nabożeństw chłopiec przeżył szczęśliwy przełom, który z czasem odblokował jego mowę - ujrzał siebie, jak czyta Biblię przed ludźmi.

Dzięki wielkim wyrzeczeniom ze strony ojca i całej wielodzietnej, nader skromnie żyjącej rodziny, Gerhard znalazł się w polskim Seminarium Nauczycielskim. Zdolny i pracowity, ukończył je ze znakomitym wynikiem i rekomendacją na studia wyższe. Dodajmy, że przed wojną matura oraz zawód nauczyciela miały rangę zupełnie nieporównywalną do dzisiejszej.

Ojciec Gerharda zmarł w połowie lat 30. wskutek choroby serca, której nabawił się na Syberii. Jednak pamięć jego dobroci, poświęcenia i bogobojności strzegła dorastającego syna. Wprawdzie młodzieńcze przeżycia sprawiły, że Gerhard stracił wpojoną mu w domu i zborze wiarę w Boga, nie przestał jednak odczuwać duchowego głodu. Głębokie nawrócenie, którego wkrótce doświadczył, sprawiło w nim - jak mówił - całkowitą przemianę.

Zaczęło się jego nowe, trwające 52 lata życie w służbie Pańskiej. Życie kaznodziei przemierzającego dziesiątki kilometrów piechotą, a później rowerem, w słoty i mrozy, w jednym ubraniu. Szkoła pokory i polegania na łasce Bożej. Fragmenty jego wspomnień o tym czasie, wydanych po polsku pt. Przeżywać łaskę Bożą (Szczecin 1991), przypominają klimatem Dzieje Apostolskie. Były to lata przedwojennego przebudzenia, wielkiego działania mocy Bożej zarówno na ziemiach centralnej Polski, jak i na Kresach Wschodnich. Skierowany przez braci, Gerhard Krüger kończy słynny Instytut Biblijny w Gdańsku i z ramienia br. Artura Bergholca z Łodzi, jednego z przywódców zielonoświątkowych, zwiastuje Słowo, zakłada nowe wspólnoty i utwierdza w wierze już istniejące. Będąc nieustannie w drodze, powierza Bogu wszystkie swoje sprawy: i drobne, i wielkie, jak np. małżeństwo. Uczy się chodzić po wodzie.

W jego życie wtrąca się historia. Gerhard Krüger należy do dwumilionowej mniejszości niemieckiej, traktowanej coraz nieufniej przez Polaków, w miarę przenikania wpływów nazizmu. Musi też zachowywać czujność wobec zarażonych nim ziomków (należy do nich jeden z jego rodzonych braci). Po zajęciu Polski przez wojska Hitlera nie chce uczyć w nazistowskiej szkole. Nie ponosi za to żadnych konsekwencji, lecz trafia do Seminarium Kaznodziejskiego w Hamburgu, gdzie zostaje powołany do wojska. Po odbyciu szkolenia na tłumacza (zna kilka języków), jedzie na front wschodni.

Tam niemiecki zielonoświątkowiec w mundurze żołnierza Wehrmachtu nie bacząc na ryzyko, głosi po rosyjsku kazania w Mińsku, Witebsku i Smoleńsku, i dostarcza chleb głodującym ludziom. Po przeniesieniu na Zachód, zostaje internowany w maju 1945 r. Oficer aliancki zwalnia go, dowiedziawszy się, że był słuchaczem gdańskiego Instytutu Biblijnego. Tak zaczyna się kolejny etap jego służby: w Niemczech, w Polsce i za oceanem - o czym jest mowa we wspomnieniach polskich przyjaciół oraz syna, Horsta G. Krügera.

Opr. Monika Kwiecień

Artykuł jest własnością redakcji Miesięcznika "Chrześcijanin".
Przedruk dla celów komercyjnych możliwy jest po uzyskaniu zgody redakcji oraz podaniu źródła.
Do początku strony